W podróży między stacjami

I. Pokusa

Zakapturzona postać młodej niewiasty, która się skryła za brązem przykusej welurowej kurtki porusza się z wdziękiem, a przy tym wzrokiem kusi, oblizując koniuszkiem języka swe wargi żywo przypominające miąższ dojrzałej mandarynki, podnosi swą cenę wodząc na pokuszenie…
Z pewną nonszalancją przemierza prostokąty marmurowej posadzki dworcowego holu przemieszczając się to niby w zapomnieniu czegoś lub poszukiwaniu – być może dnia wczorajszego, a może lepszego jutra. Jest przy tym tak delikatna i powabna niczym motyl, który wszak ze śmierci był powstał i też kiedyś zginie; lecz do tej pory żyje pełnią swego wdzięku, zachwyca. Podobnie ona.

On, z mocno udawaną obojętnością, krył brak zainteresowania.
Wiedział, że za chwilę zapowiedzą pociąg i tutaj się ich drogi rozejdą. Rozstaną się bez pożegnania nie poznając się też wcale. Ironia losu, czy raczej brak taktu, a może determinacji dotarcia do sedna, do celu? Nie wiedział.
Mimo to pamięć uważnie rejestrowała widziany obraz, zapisując kadr po kadrze. Bardzo miłe uczucie.

* * *

W tak zwanym międzyczasie podszedł do stoiska prosząc o napój niegazowany, najlepiej grejpfrutowy.
Postać po drugiej stronie sklepowej lady była kruchej budowy. W jej oczach krył się jakiś niepowtarzalny smutek, prawie żal…
Jego przypuszczenie potwierdza się, kiedy ona nagle jemu zadaje pytanie: dokąd ci wszyscy ludzie jadą?

- Na koniec roku – odpowiedział nie zastanawiając się nawet przez chwilę.

Uśmiechnęła się ciepło. Na ledwo zauważalny moment w jej oczach zapalił się radosny ognik.

- No tak, dziś Sylwestra – odrzekła równie ciepłym głosem jak na początku. Usłyszał jej delikatne westchnienie, dla niego zabrzmiało niczym odgłos szarpniętej nagle struny. Wydała się jemu bardzo samotną, niespełnioną kobietą.

Kiedy zwracała odliczoną resztę nie położyła jej na okrągłą szklaną tackę. Pieniądze położyła na jego dłoni, którą nie wiadomo czemu delikatnie dotknęła. Poczuł ciepło koniuszków jej smukłych palców. Uśmiechnął się do niej, odpowiedziała tym samym.

Odszedł wprost do swojego stolika, który był tuż obok stoiska.

Ta pierwsza znowu się pojawiła. Tym razem znajdowała się bardzo blisko. Stała oparta plecami o filar, co jeszcze bardziej uwypukliło, to co miał zapewne zauważyć – jej krągłe piersi.
Podeszwę damskiego bucika prawej nogi zgiętej w kolanie opierała na filarze: całkiem ciekawy, przyjemny dla oka estety widok.

Z głośników padła zapowiedź o nadjeżdżającym pociągu. Nogę postawiła na posadzce. Omiotła wzrokiem jego sylwetkę i przeniosła swój wzrok na stoisko.
Uhm, na dodatek bystra – pomyślał.
Odeszła z wrodzonym, lub nabytym wdziękiem; tego nie mógł wiedzieć i chyba nigdy się nie dowie.

No ale skoro sobie poszła…

Postanowił bardziej uważnie przyjrzeć się tej na stoisku, tym bardziej, że póki co ona jeszcze została.

Była misternej budowy. Poruszała się szybko, ale czyniła to bardzo precyzyjnie. W jej ruchach nie było żadnych zbędnych gestów. Doskonale wiedziała co gdzie jest.
Grzecznie, acz dość chłodno obsługiwała klientów. Wydawaną resztę za każdym razem odkładała na tackę. Nie zauważył, aby siliła się nawet na grymas uśmiechu.

Ile mogła mieć lat? Nie więcej niż 38, nie mniej niż 30. Była schludnie ubrana. Bluzeczka i spódnica w dobrze dobranych pastelach.
Nie miała więcej niż 168 cm wzrostu. Ciemno brązowe włosy sięgające do delikatnie odsłoniętych ramion zostały związane opaską w kucyk.
Sylwetka w kształcie litery X – w swych proporcjach wręcz idealna. Twarz lekko pociągła, bez żadnych śladów z okresu dojrzewania. Oczy ładnie oprawione, wyraźne koloru szaro-zielonkawego. Nos delikatny, dobrze współgrający z kośćmi policzków, licujący z profilem podbródka.

Miał ponad godzinę na czynienie swych obserwacji.
Odjazd do stacji docelowej: 22:40.

Lubił dworce. Było w nich coś niepowtarzalnego, urzekającego. Hole dworcowe prawie zawsze kojarzyły się jemu z salą kinową, w której się znalazł niby przypadkiem, aby obejrzeć nowy nieznany, dobry film, gdzie scenariusz nigdy nie był przewidywalny, a wartkość akcji nagle zaskakiwała widza.
Czuł się jak na planie u Felliniego, gdzie dominowała improwizacja. Uwielbiał to.

II. Przedział

W przyciemnionym przedziale siedziały cztery osoby.

- Dobry wieczór, czy można – zapytał – tak proszę.
W odpowiedzi usłyszał kobiecy ciepły głos. Spojrzał w tamtym kierunku.

- ?

Cdn.

Średnia ocena
(głosy: 0)
Subskrybuj zawartość