Pierwsza notka i to po podróży

Stary człowiek źle znosi przesadzanie, na szczęście w Salonie nie miałem szczególnie rozbudowanego systemu korzeniowego.

Ostatni tydzień spędziłem w śniegach i wczoraj ranną porą wyruszyłem z głębokiej Austrii przez Czechy.
Sobota, wcześnie rano, więc autostrada w Austrii i w Niemczech pusta i płynna. Jazda bezstresowa, spalanie o wiele mniejsze niż zwykle. Nic nie trzęsie. Potem wjazd do Czech, gdzie po pierwsze wolniej, ale też bez stresu, szeroko i tylko kawałkami trzęsie na betonie.
No i wreszcie wjazd do ojczyzny ukochanej. 30 kilometrów równej drogi do Bielska i nagle terapia wstrząsowa – zjazd z nowej drogi na trasę Katowicką. Takich dziur i nierówności na jak na tym ślimaku świat nie widział. Potem przez cały Śląsk tłok, kamera na kamerze. Ruch szarpany, nieekonomiczny i agresywny. Droga dziurawa, niebezpieczna. Brudna. Na około niezadbane gospodarstwa, okropne magazyny. BRZYDKO. Obrzydliwie brzydko i brudno. Ten kawałek to nie jest dobra wizytówka naszego kraju. I co kilka kilometrów w wioskach nieoświetlone często przejścia.

Podobnie jest z wjazdem od strony Berlina. I potem dojazd od Strykowa do Warszawy.
Dwadzieścia lat kompletnie zmarnowane przez kolejne ekipy. Mieszkamy w jakimś Zakuprzu, gdzie do stolicy nie prowadzi żadna autostrada.
Żeby przez tyle lat nie móc zbudować kawałka do niemieckiej granicy i od Strykowa do Warszawy? Jakież są obiektywne powody?
Kto jest za to odpowiedzialny?

Kogo należałoby podać do sądu za to, że na trasie Katowickiej co kilka kilometrów stoi krzyż ustawiony przez osierocone rodziny?
Władze zwalają winę na kierowców, podczas kiedy to one są winne w stu procentach. To władze blokują budowę autostrad.
Autostrada to płynny, bezpieczny ruch. Na autostradzie nie trzeba jechać 180, żeby mieć srednią 110. Nie mówię już o tym, że na polskich drogach spalamy o jakieś 30% więcej niż na austostradzie – czyli powinni ekolodzy dbać o budowę tych szybkoich dróg. Ale oni je blokują.

I jeździmy po świecie, wracamy i się frustrujemy.
Przyjeżdża biznesmen z Berlina samochodem i mówi nigdy więcej.
Wjeżdża Szwed z promu i zatrzymuje się na stacji Shella za Elblągiem i w płacz ( chyba się to nazywa Nowa Holandia), bo jak on ma dojechać rzeźnią numer 7 do Warszawy. No jak obcokrajowiec ma zrozumieć to, że na tej szosie jest 350 kilometrów walki o życie.
I kto za to odpowiada? Kierowcy? Historia? Czy może nasz system rządowy, w którym NIKT NIGDY nie jest za nic rozliczany?

Czy polityczni nieudacznicy, czy wręcz szkodnicy nie powinni być osądzani przez sądy? Za niegospodarność na przykład?
Może by się wtedy politycy bardziej pilnowali. I za “nie robienie niczego” też byliby sądzeni.
Niestety jesteśmy najwyraźniej narodem bez pamięci. A w tymn przypadku należałoby być “złopamiatnym” jak to mówią Rosjanie.

I oto jak frustruje 400km po naszych drogach.

Średnia ocena
(głosy: 6)

komentarze

-->Autor

Witam!

Proszę więcej nie jeździć, szkoda zdrowia ;) Podobno Kant tylko raz, czy dwa razy był poza miastem, a i tak zdołał opisać świat (nie do końca mu wyszło, ale prawie). A pożył, bo nie denerwował się na drogi ;)

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


KANT

Kant tez mial dosc dziwna opinie na temat seksu.


Hmmm...

To powyższy post o seksie traktuje? Przeczytam jeszcze raz. Dokładniej.


A tak, owszem...

Może troszeczkę:)

A co do systemu korzeniowego… Coś mi się wydaje, że na TXT dobry grunt jest. Od blogerów tylko zależy, czy będą chcieli na nim rosnąć, albo i zakwitnąć nawet:)

Pozdrawiam.


Nawóz

Muszę sobie dobrze ponawozić azofoską.
Ukłony.


Flaubert też nigdzie nie jeździł,

znaczy raz pojechał na długo, wrócił, stwierdził, że wszędzie jest tak samo i że to nie ma sensu.
I pisał “Panią Bovary” przez 5 lat, a jedną stronę czasem kilka dni:0

A i z ciekawych osób, które się nigdzie nie ruszały, to jeszcez H.P. Lovercraft.

A poza tym pozdrawiam i witam i życzę powodzenia na TXT i jak najwięcej dobrych tekstów i dobrych komentarzy


@grzesiu

Uprzejmie dziękuję.
Ja za to jeżdżę cały czas prawie. Wszędzie jest tak samo, łóżka w hotelach identyczne.
Się kłaniam jak tej rewolucji październikowej, czapką do ziemi. Po Polsku.


Jeszcze Marcel Proust,

w dodatku musiał siedzieć w pokoju wyłożonym korkiem.


@Pino

A to ci burżuj. Ja też chcę! Pokój korkiem wyłożony to piękna rzecz być może.

I powiem nawet, że to piękna rzecz jest. Kiedyś już nawet w takim pokoju siedziałem:), gdy razem z przyjacielem nocne audycje, w pewnym lokalnym radiu prowadziliśmy. Klimat był. Chociaż cel, który miał spełniać ów korek, trochę psuliśmy, okno na oścież otwierając. No cóż, skubany, zapach papierosów wchłania strasznie, a bez nich coś kiepsko nam szło. Wyjść nie zawsze nam się chciało więc zakazy łamaliśmy… Jak nam znajomy słuchacz kiedys wytłumaczył, to nawet słusznie, bo odgłosy porannych tramwajów uprzytomniały mu, że mógłby wreszcie iść spać...


re: Pierwsza notka i to po podróży

stare czasy dźwięku to poezja. analog. taśma. Studer 24 track….
Miękkie granie.
Nie jakiś komputer, Protools… dźwięk suchy, ostry.
Winyl…
Gdzieś to już pisałem, że analogowe nośniki informacji wytrzymują próbę czasu na razie lepiej niż elektroniczne.
Winyl szumi, ale trwa. Ryska go nie niszczy. Papier – jest. Komputerowe dyski padają. Zdjęcia na kliszy są, cyfrowych się nie wywołuje z reguły. ....

A korka w studiach już nie ma. Są specjalne gąbki i specmateriały… dowolne kolory.

Poranne radio dziś często trudno znieść. Jedzie se obywatel rano do pracy, i słyszy jakieś ofiary losu, które ktoś dopuścił do mikrofonu – z wadą wymowy, niczym do powiedzenia i poziom umysłowy na poziomie mopa.

To se pane Havranku ne vrati


Pino

Ale nocami za to szalał.

pozdr.


Lagriffe

Żeby docenić polskie drogi, trzeba jechać na polskie Kresy wschodnie, czy na dzisiejszą Zachodnią Ukrainę.

pozdr.


Kisiel

Bez terenowego auta nie poradzisz.
A w takich Gorganach to przed wojną Polacy na nartach jeździli. ( W zeszłym tygodniu sporo Ukraińców w Austri na nartach)

Wystarczy też pojeździć po bocznych uliczkach w Miskwie, Petersburgu.
No tak, ale o wszystko to bywszy CCCP. Tam się kierunek liczy.


Lagriffe,

byś mnie zatrudnił za parę lat, rosyjski do tej pory będę znać ;)


PINO

Na szczęście już do kraju wiecznej szczęśliwości nie jeżdżę.
Więc rosyjski nie szczególnie.
Ukłony.


Panie Lagriffe'ie!

Autostrada do Warszawy nie ma sensu. My powinniśmy budować autostradę Berlin Mińsk. W okolicach Warszawy powinien być jeden zjazd na drogę lokalną prowadzącą do niej. Absurdalność rozwiązań takich jak „autostrada do…” można zobaczyć na A4. Proszę sobie porównać jej przebieg pod Wrocławiem i Krakowem. We Wrocławiu autostrada jeszcze bardzo długo nie będzie elementem systemu lokalnego. Natomiast w Krakowie już część mieszkańców korzysta z obwodnicy będącej częścią autostrady!

Autostrada powinna wyrzucać ruch tranzytowy z dróg lokalnych. Moim zdaniem, najlepiej by było gdyby przejaz autostradą był bezpłatny, natomiast zjazd z niej na drogi lokalne powinien kosztować. Wtedy autostrady będą spełniać swoją rolę.

Pozdrawia


Zjazd do Wawy

Tak, to bez watpienia mozliwe rozwiazanie. Chodzi jedynie o to, aby mozna do Warszawy dojechac bezpiecznie droga 4/6 pasmowa o charakterze autostrady.

A czy sama autostrada omija stolice troche blizej lub dalej to w sumie szczegoł.
Nieszczescie nasze polega na tym, ze austostrady juz sa budowane za waskie. Powinny miec w wielu miejsach po 3 pasy z kazdej strony. A nasi robia plan minimum. Żadnej wizji.

Kiedys przed laty, tuz po wybudowaniu Wislostrady widzialem plany Wislostrady bis, ktora wchodziła by nad Wisle w okolicach filtrow/Bartyckiej i zasuwala az do Gory Kalwarii. To by pieknie odciazylo ruch na poludnie.

Gierek mial jednakowoz rozmach.


Panie Lagriffe'ie!

Autostrada powinna mieć 5 pasów. Po dwa dla ciężarówek i samochodów osobowych oraz jeden dla ruchu automatycznego. To jest rozwiązanie na najbliższe lata.

To czy autostrada bierze na siebie ruch lokalny ma zasadnicze znaczenie. Nie ma takiej ilości pasów, której nie można zablokować ruchem lokalnym. Dlatego ruch lokalny nie powinien mieć interesu do używania autostrady.

Pozdrawiam


Ruch lokalny.

Szanowny Panie J.M.
Z żalem informuję, że autostrady znam jedynie jako praktyk. Raz na jakiś czas się nimi poruszam w Europie i w USA. I w terenach miejskich i w ich okolicach pasow jest wiele, najwięcej naliczyłem 18 w L.A. i podobnie w S.F. a w terenie niezabudopwanym – jak to u nas mowią różnie bywa. W USA w niektórych stanach po dwa, gdzieniegdzie po trzy. To samo w Europie.

Dwa pasy z Wrocławia do Krakowa nie bardzo się sprawdzają, kiedy TIRowcy nagle, bez patrzenia wstecz ( a ja akurat lece 250) postanawiają wyprzedzić kolegę z Bialorusi a roznica predkosci wynosi 1.5km/h.

W każdej bądź razie za dobrze nie jest, oj nie jest. Ciekawe ile lat cofnięcie certyfikatu eko będzie blokować po kolei każdą budowę...


Panie Lagriffe'ie!

Ja wyraźnie napisałem 5 pasów.

Dwa dla ciężarówek, specjalnie przygotowane dla dużych obciążeń, tak żeby spokojnie mogły się wyprzedzać. Oczywiście jak Pan się uprze, to może Pan sobie między nimi slalom zrobić.

Dwa dla samochodów osobowych.

Jeden dla ruchu automatycznego, gdzie kierowca może zająć się czymś innym, niż prowadzeniem, pomiędzy włączeniem się na ten pas a momentem wyjazdu z niego.

18 pasów, to raczej dowcip niż sensowne rozwiązanie. :)

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość