Aby rządzić skutecznie należy w rządzeniu wykazywać się żelazną konsekwencją, stalową wolą i odpornym na ciosy, powiedzmy, mosiężnym łbem. Posiadanie miedzianego czoła ani srebrnych ust nie wystarczy o ile efekty rządzenia mają być korzystne dla rządzonej społeczności, nie tylko dla samych rządzących.
Mamy, wybraliśmy sobie takich polityków, którzy w zasadzie niczego nie potrafią poza utrzymywaniem status quo, poszerzaniem swej bazy poprzez dynamiczny rozwój administracji oraz zaglądaniem do kieszeni rządzonych. Aby trwać.
Nasz premier jest niczym niespieszny Noe, który zabiera się za budowę arki w drugim dniu ulewy. Idzie przeto do przedpotopowego GS-u by nabyć piły i siekiery, a tam akurat remanent. Idzie do urzędu po zgodę na wycięcie lasu. – Proszę przyjść za dwa tygodnie! Noe do tartaku, a tartaku nie ma, ponieważ Rosenblaum kupił jednak psa “bulgota” i zamiast desek jest tylko dziura po sęku, przez którą, gdy ktoś ma odwagę zajrzeć, ujrzy migotanie cyferek takiego licznika, który zawiesił pewien złośliwy fanatyk. Przeciwnicy Noego się cieszą, licząc zapewne, że z potopu uratują się wpław.
Co robić, ludu mój ubogi? – Mógłby zapytać premier, ale nie zapyta, ponieważ musi konsekwentnie udawać, że pośród powszechnej niewiedzy, posiada dostęp do tajemnego źródła mądrości. Niestety nie posiada.
Na przykład trwa dyskusja nad ustawą anty korporacyjną, dzięki której zostanie ułatwiony dostęp do wykonywania niektórych zawodów. Idea ze wszech miar słuszna i szkoda, że pomyślana w jednak dość wąskim zakresie. Dobre i to. Co nie dziwi, od razu rozpoczęły się protesty środowisk, którym to nie w smak. Mamy do czynienia z sytuacją charakterystyczną dla współczesnej, skarlałej demokracji. Interes konkretnych, mierzalnych grup społecznych w starciu z interesem ogólnym, czyli zdawałoby się nadrzędnym. Może i nadrzędnym ale niedookreślonym, gdyż przelicznikach poparcia inną ma siłę oraz stopień determinacji obecny, realny taksówkarz czy inny prawnik, a inną potencjalny kandydat – powiedzmy.
I niby jest okazja, bo kryzys jest znakomitą okazją, by uwolnić zawody, potrzaskać system koncesyjny, odchudzić administrację a przy okazji kombinowania przy wieku emerytalnym, znieść nagromadzone przez lata, skrajnie niesprawiedliwe przywileje dla mundurowych, kufajkowych, jajogłowych, posłujących i rządzących.
Jest okazja, która minie zalana potopem ględzenia, podliczania słupków poparcia, uników i pijarowskich zwodów. Aby się na takie czyny odważyć trzeba mieć – Patrz pierwszy akapit tekstu!
Na dodatek należy uderzyć zmianami szerokim frontem, tak aby powstające a konieczne umartwienia dotychczasowych beneficjentów systemu choć trochę kasowały się satysfakcją z likwidacji oczywiście niesłusznych przywilejów innych grup społecznych.
Poza tym rządzący mogą uzbierać w zamian głosy osób wspierających dotychczas opozycję, jeśli ta stanie w obronie dzierżycieli przywilejów.
Jasne, że ten tekst to takie pisanie dla samego pisania, ponieważ wiadomo, że nikt nic nie zrobi. Ot, może z sań umykający od rzeczywistości politycy, wyrzucą wilkom na pożarcie jakiegoś politycznego kolegę truposza. Tyle, że to tani popis, ponieważ wilków nie ma. Zostało tylko wycie a na smutnym niebie nasmarowany przez idiotę napis:
Nihil novi!