Dobry uczynek zawsze się opłaca

Okazuje się, że nawet tak maleńki i oczywisty jak mój. Straszna była zima. Nawet taki ancymon jak ja rozumie, że przy mrozie minus piętnaście i chmarze śniegu, skoro my ludzie miewamy kłopoty, to ptaki giną z głodu. Zacząłem dokarmiać. Codziennie nosiłem do firmy domowe resztki, dokupowałem chleb nieco przeterminowany, kurze łapki, resztki po złotówce za kilogram i jakoś to szło. Karmiłem kruka, wrony, gawrony, wróble, sroki, że nie wspomnę o moich dzielnych sówkach ( gospodarzach hali ) Po chleb przybiegał też zając i dziki kociamber.

Tego kota widywałem a zająca rozpoznawałem po śladach jakie raczył zostawić na śniegu. Poznałem trochę ptasich zwyczajów. Na przykład stado wron, które się u mnie dożywiało przylatywało co trzeci dzień około godziny ósmej rano. Kruk, jeśli przylatywał sam, przechadzał się między czarną drobnicą i dowodził, ale gdy nadleciał z żoną, przeganiał najpierw wszystkie inne ptaszyska.

Musze pochwalić sroki. Te czarno białe diabełki nie znają chyba lęku przed człowiekiem, albo ufają swemu przyrodzonemu sprytowi.
Wrony, gdy wyszedłem z hali od razu podrywały się i obsiadały drzewa, płoty a Pan Kruk siadał na latarni. Między zaprzyjaźnionymi srokami mogłem chodzić prawie jak miedzy kurami.

Dlaczego sądzę, że poza naturalna przyjemnością jaką czerpałem z obserwacji posilających się ptaków, odebrałem specjalną nagrodę?
Otóż zyskałem przyjaciółkę.
Psa, żeby było dla wszystkich jasne.

Błąkała się biedna po ulicach kilka dni. Stróżowała, biegając wzdłuż szosy. Podążała ścieżkami ludzi oraz ich maszyn. Wystarczyło na nią spojrzeć a natychmiast odbiegała. Pewnie jakiś skurwiel wyrzucił ją z auta. Z całą pewnością nie była miejscowa, bo moje miasteczko to nie Warszawa. Musiała sporo przecierpieć, tym bardziej że jak się okazało była psem domowym, chowanym w mieszkaniu. Te kilka dni musiały być dla niej strasznym przeżyciem. W domu podąża za ludźmi. Nigdy nie zostaje sama w pokoju i caly czas nadstawia łepek do pieszczot.

Poznaliśmy się w ubiegły piątek.

Siedzę sobie w piątek na hali, knując przez telefon biznesy aż tu słyszę, ze ktoś mlaska i mruczy.
Wychodzę i wytrzeszczam gały. Piękny czarny pies rąbie beznadziejne kawałki suchego chleba i dwudniowe ziemniaki. Odezwałem się – Odbiegła.
Ale ciekawość, ciekawość zwyciężyła. Weszła do mnie na halę, rozejrzała się, podczas gdy do niej słodko, na ile mnie stać, przemawiałem. Nieco się uspokoiła i w końcu znalazła sobie miejsce do spania na stercie worków po kaszy. Była tak zmęczona, że gdy podszedłem bliżej nawet nie drgnęła.
Spala dwie godziny. W międzyczasie zamknąłem firmę i poszedłem do sklepu po psie żarcie.
Nasypałem, nalałem w miseczkę wody. Obudziła się i dalejże do miski.

Najadła się biedactwo, napiła i zaraz do mnie. Na moich kolanach położyła swój jedwabisty, czarny łeb i dalejże patrzeć mi w oczy. Kto je tego uczy? Scena jak z dziecinnych filmów Walta Disneya.

Róża, bo takie imię dał jej Krzysiu jest młodą, może półroczną suczką „ Czarną Różą Goliny” Piękna, wesoła, inteligentna, obowiązkowa.
To ostatnie odnosi się do mnie.
Po szesnastej zamykam bramy firmy. Idę po Różę i dopieroż biegać za piłką. Dopieroż radość dla Krzysztofa i dla Róży jeszcze większa! Wczoraj i dzisiaj po południu leje u nas deszcz. Gapka przynosi tenisową piłeczkę i kładzie mi na kolanach.

- Jutro się przejaśni – Mówię, a Różyczka macha swym pięknym ogonem. Macha wesoło.
Zacząłem pisać ten tekst po powrocie z długiego spaceru. Róża mokra. Ja mokry. Wiosna!

Róża nieźle dogaduje się z kotem Koziem. Chce się z nim bawić, a jego z dnia na dzień powolutku opuszcza lęk przed ta nowa osobą w domu.
Tyle, że On teraz posila się z psiej miski i nawet psia woda lepiej mu smakuje. Róża ma to samo, na dodatek układa się do snu tam, gdzie ostatnio spał Kot. Nieco żenująca rywalizacja.

Mam nadzieję, ze wszystko będzie dobrze. Krzysztof ma wspaniała przyjaciółkę. Bawią się niczym dwa małe niedźwiadki, choć Róża waży te swoje dwadzieścia trzy kilogramy. Przybyło trzy.

I niech ktoś mi powie, że dobry uczynek się nie opłaca?
Za trochę resztek i kilka przecenionych chlebów zyskaliśmy przyjaciółkę.
A ptaki?
Ptaki maja się nieźle. Lody skuwające ziemię wreszcie puściły.
Nadchodzi wiosna!

Średnia ocena
(głosy: 4)

komentarze

+

co tu kurde powiedzieć?

Pięknie napisane.

A jak bym cię i twoich tekstów nie znał, to za te fragmenty od razu bym cię polubił:)

“ Pan Kruk siadał na latarni.”

“Weszła do mnie na halę, rozejrzała się, podczas gdy do niej słodko, na ile mnie stać, przemawiałem.”

Pozdrówka dla Krzysia i dla piesa, a raczej piesi:)


to je vyborne

jarecki

Najadła się biedactwo, napiła i zaraz do mnie. Na moich kolanach położyła swój jedwabisty, czarny łeb i dalejże patrzeć mi w oczy. Kto je tego uczy? Scena jak z dziecinnych filmów Walta Disneya.

wypisz wymaluj Jessie :)

dla autora wpisu, duży plus. hau !


Grzesiu słodki

Plus wart stu milionów. codzienne wieczorne und długaśne spacery.
Iwona jest chyba trochę zazdrosna :)

Wspólny blog I & J


MAW

No to HAU!
Byłem z nią przed chwila w sklepie po fajki. – Gdzie tu można uwiązać – pytam – Z takim psem, proszę bardzo! – odpowiada zgrabna ekspedientka!

Wiosna!

Wspólny blog I & J


Nie ma miłości bez zazdrości,

jak pewna diva śpiewała:)

A spacerów zazdroszczę strasznie, przydałyby mi się, szczególnie, że mam taki czas teraz, że nie za wesoło w sumie mi.

pzdr


MAW 2

Teraz się okazało, ze fajki ( 7,80 pln ) musieliśmy zgubić z Różą na łące gdy sięgałem do “kiejdy’ po telefon.
Buuuuuu!.

Wspólny blog I & J


Grzesiu

Tylko mi z divami nic nie wklejaj bo się pani Renata wkurzy i nas opisze na salonie!

Wspólny blog I & J


Przeszła mi jakoś faza na youtubki w sumie

zresztą i tak zawsze wklejam te same:)

pzdr


Czytałam z przyjemnością,

pokłady sympatii wylewając pod adresem Różyczki i jej nowych właścicieli :)

HAU!


Wszystkie

uczynki zostaną policzone


Szanowny Jarecki, a czemu się ksiązka tu nie chwalisz?

No.

A poza tym jakie, kurde, pdf-y, ja chce papierową, pchnącą, ładnie wydaną knigę z twoimi tekstami:)

Może byc z autografem:) i obietnicą wspólnego napicia się kiedyś z autorem, no.

pzdr


Lagriffe, o Renacie już było

http://tekstowisko.com/imionarzeczy/61241.html

A w Trójce Renata śpiewa, na szczęście inna.

P.S. Aaaa, chwalisz się po prawej, nie zauważyłem, ale pretensji reszta aktualna:)

(to do jareckiego, nie do Lagriffa)


Oj, Grześ!

a kto wkleił banerek??

Żartuję, ale prędzej ze mną się herbaty napijesz, bo się w kwietniu do Krakowa wybieram, niż z Jackiem.

A sądzę, że jednak będziej jednym z pierwszych, co ową knigę zakupisz.

Samam podekscytowaną!

Pozdro.:D

Wspólny blog I & J


Nie wiem, czy jeden z pierwszych, ale stwierdzilem, że netową

wersję zakupię, i mam:) już.

Wprawdzie miałem twardo stać na stanowisku, że tylko papierowa wersja, ale w sumie, jak wiadomo konsekwencja nie jest moją mocną stroną.

pzdr


Grzesiu słodki

Mam nadzieję. że następne książeczki będą już papierowe. Prowadzę zakulisowe działania…pewien ogromny portal i tak dalej…następne tylko papierowe!

Wspólny blog I & J


Subskrybuj zawartość