Los książkos, los autoros

W bibliotekach książki starzeją się i umierają. Latami nikt nie sięga po nie na półkę. Niszczą im się okładki, treść traci na aktualności. Przestają być modne, wypadają z kanonu lektur. Tyle, że są. Niektóre, wielokrotnie reperowane przez panie bibliotekarki. Rozczulają swoją bezradnością. Niektóre nigdy nie były wypożyczone. Dożyły na półce dziesięciu, dwudziestu, pięćdziesięciu lat i nadchodzi czas, że muszą zrobić miejsce nowościom.
Zostają wybrakowane i jadą w swą ostatnią podróż. Te zaczytane na śmierć, te dziewicze i te, które przez lata cieszyły się godnym choć umiarkowanym zainteresowaniem – wszystkie trafiają na punkt skupu makulatury.

Tutaj otrzymują od losu swoja ostatnią szansę. Maniacy, miłośnicy i znawcy trafiają w takie miejsca i o ile książki nie znikną pod zwałami gazet i druków reklamowych są przez nich przeglądane i kupowane za grosze.

Dzisiaj przywieziono na nasz punkt skupu taki spad z krainy kultury. Trzysta sześćdziesiąt kilogramów. Zapłaciłem 36 złotych i w każdej wolnej chwili klękałem na betonowej posadzce, nie z powodu jakiegoś uwielbienia, ale tak mi było wygodnie je segregować.
Autor. Tytuł i szybka decyzja.
Niechcący stałem się jakimś podłym katem dla wielu dzieł, ale nie mieszkam w domu z gumy. Na razie ocaliłem z pogromu 80 kilogramów!
Sam sobie zapłaciłem 8 zyli i dalejże nosić do domu!
Wypiszę kilku autorów, aby was zezłościć:

Frazer „Złota gałąź”

Cortazar

Fuentes

Melwille – ( nie słodki Moby Dick )

Bułhakow – ( nie Mistrz i nie Notatki )

Eliot ( listy i wiersze o kotach )

Ogniem i Mieczem – wyd 1946 ze starodawnymi ilustracjami. Przezabawne bo wszyscy poza Wolodyjowskim i kobietami są wyobrażeni z brodami

Tyrmand “Zły”

Lem

Czechow

Curwood

O’Henry

Rabelais

Strugaccy

Caldwell

Dos Passos

Rylski

Mann

Herzog

Prus

Twain

Christie

Conan Doyle

Afanasjew

Grochowiak

Borges

Dostojewski

Norwid – 5 tomów dzieł wybranych

Verne

Mickiewicz – fotkopie brudnopisu “Dziadów”

Jackiewicz

… i wielu, wielu innych, którzy jeszcze tkwią w workach a ja główkuje, gdzie ich umieścić?

Kraszewskiego sporo dla ulubionej teściowej

Kilka zacnych monografii historycznych.

Piękny komplecik klasyki młodzieżowej i dziecięcej z Nienackim, Niziurskim, Bahdajem, Anią z Zielonego, Muminasami itp.

Encyklopedia sportu i taka 5 tomówka PWN, co to ją wiara na raty kiedyś brała.

U meni nie zginą! Mają swój dzień weselny!

Średnia ocena
(głosy: 5)

komentarze

Ooooo, już mi się podoba:)

zaraz przeczytam i skomentuję:) cuś.

pzdr


Załóż

bibliotekę u siebie w magazynie.


Igła

Nawet nie bibliotekę tylko “bieżta co chceta na własność”
Byle mi nie przynosić po pięciu minutach na skup, bo szybki biegacz mnie wykończy.
Ale doczytałeś...wreszcie sobie tego Twojego Eustachego poczytam, bo wstyd, ale nie znam.
Pozdro

Ps. To co pozostało ( 280 kg ) każdy przytomny sobie w tym może grzebać i brać co chce za darmochę, oczywiście.

Wspólny blog I & J


No własnie się

zadumałem, czy to ten Rylski?

Może opowiadanie Stankiewicz…?

Bo reszta jest stosunkowo młoda.

Tak czy inaczej zatrzymaj dla mnie i Curywooda & Strugackich też.


Igła

Jutro Ci napiszę tytuł, bo ten wór jeszcze w firmie. Książka wygląda nowo. Zabij, nie pamiętam tytułu. Przy minus 3 to trza szybko segregować bo ręce grabieją!
To w ogóle jest pierwsza partia książek.
Zachowam, ino przeczytam sam!

Przy okazji wkleję Ci koment z S24, gdzie Cię propagowałem z miernym skutkiem:

Koment do Igły

Tylko jak chłopaki przemknęli z Woli (z której Okęcie (?) mieli brać) na Powiśle na piechotę i już podczas Powstania? – Ja z Wwy i wiem, że niemożliwe:) Jeśli relacja od świadka, to dziadek koloryzował. Ale co tam:)
A co do Powiśla w sierpniu… No tak. Do września, to tak wyglądało. Potem różnie – moja rodzina, mieszkająca wtedy na na Przemysłowej, wyszła nietknięta z piwnic. Cała kamienica (cywili) wyszła. Potem się zbierali i zebrali, bo jak szybko przez Pruszków z Wwy wyszli, tak jeszcze szybciej wracali. Rodzinami, pojedyńczo…:)
2010-01-12 20:39
teodosius 0 379

Wspólny blog I & J


Zazdroszczę:)

szczególnie niektórych autorów, niektórych nawet nie znam.

Tak się złożyło, że ktoś z mojej rodziny odziedziczył piwnice pełną książek:) (acz nie wiem czy tak całkiem legalnie, prawa do nich może rościć pewien znany celebryta i dziennikarz ulubionego radia Igły:)) i już raz byłem na polowaniu i wróciłem z plecakiem pełnym przygód, znaczy książek.

Ale widzę, muszę się wybrać jeszcze raz.

A z bibliotek?

Mi szkoda tych wystawianych, które u nas sprzedają po złotówce za sztukę, nieraz nakupowałem ich trochę, ostatnio te kolega miał plecak niepotrzebnych książek, więc też kilka se wziąłem (w tym _Złotą Gałąź_Frazera, którą wspominasz)

A najlepsze było, pamiętam swą radość do dziś, jak poszedłem wyrzucić śmieci, patrzę w altance na podłogę, a tam baśnie lapońskie, wziąłem, czytałem się, rozkoszowałem się nimi:), aż kiedyś pożyczyłem komuś i już nie wróciły do mnie:(

Podejrzane były dwie osoby, żadna się, wredota, nie przyznała, baśni w każdym razie nie ma.

W ogóle to jest ciekawy temat, pożyczać czy nie pożyczać książki?

ja pożyczam i już się pogodziłem, że nie zawsze wracają.

Aktualnie nie mam pojęcia gdzie jest mój Świat według Garpa, gdzie są eseje Aasimova, gdzie jest bez pożegnania Cobena wiem, ale nie wiem, czy je dostanę z powrotem.

W ogóle to najgorsze jest, że i tak tego wszystkiego się nie przeczyta, no i skąd brać miejsce na te książki.

A jeszcze z podpuszczenia Majora zamówiłem se z rok temu 50 czy 100 egzemplarzy Zeszytów LIterackich, przeczytałem jeden:)

W każdym razie w piątek idę pobuszować po bibliotekach, może poza pożyczonymi zakupię se kilka złotówkowych pozycji:)

Długie lata miałem hobby, wypożyczać książki, których prawie nikt nie czytał i nikt nie wypożyczał, wzięte, ot tak, nie znałem ani autora ani za bardzo gatunku (no bo jest a przynajmniej dawniej było trochę książek, w których na okładce nic o nich nie piszą:))

Ryzyko i przygoda:)
Na miarę bibliofila:)

Pozdrówka


Grzesiu

Lapońskie…chyba widziałem, ale pewny nie jestem bo na szybko…
Pożyczać? Tak!
Tylko coraz mniej chętnych na książki, ale to już temat z całkiem innej beczki!

Smuci mnie ta masa członków związku literatów polskich, których książki jakoś nie nęcą. Całe zestawy a nazwiska niby z książki telefonicznej. To jest dopiero prawda o literaturze. Podobnie część “ibero” czy inne jakieś anglosasy, że się tak wyrażę.

Ale wiesz co? Mnie najbardziej rozczulały te, które pamiętam z dziecinstwa. Ani tytułu, ani autora, ani fabuły, ale jak nagle wyjmuję taka z worka to mi się nie tyle fabuła, ale sam jakiś taki dziwny sentyment odnawia. Patrze. Rok wydania 196… No, jak czytałem to już była sklejana.
Ale ani to ta biblioteka, ani to miasto, ani ja to tez juz nie tamten ja.
No jaja!

Wspólny blog I & J


O matko,

Jacek, jakbym widziała tylko ten spis tytułów, to bym obstawiała, że jest to biblioteczka podręczna jakiejś młodej, wrażliwej intelektualistki – taki Cierń Cyprysu, powiedzmy ;)


Ech, stare czasy mi się przypomniały

Gdy mieszkałem w Poznaniu, też buszowałem po skupach makulatury. Przedwojenne rzeczy wyciągałem, panie dzieju. A gdy byłem w wojsku, przeczesywałem półki w bibliotekach pułkowych. I kupowałem za potrójną cenę rarytasy niedostępne w tamtych czasach w księgarniach (niby, ze zgubiłem). To i tak wychodziły grosze, bo książki były z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, np. Biblioteka Klasyków Filozofii.

Zazdroszczę tego “rogu obfitości”, czyli tych worków :)


JJ

Ptaszki karmisz.
Oświaty kaganek niesiesz.
I piszesz notki z takim jakimś ciepełkiem.

Podoba mi się to.
Pozdrów kruka.


Subskrybuj zawartość