Caster Semenya

Nie znam się na sporcie, nie przyszłoby mi do głowy pisać cokolwiek na ten temat, ale…
To nie będzie o sporcie.
Nie do końca.

Nie przyglądałam się sprawie Doroty Świeniewicz, to znaczy nie śledziłam komentarzy na jej temat, bo w ogóle nie czytuję informacji sportowych, ale…

Siatkarka zrezygnowała z grania, zdruzgotana komentarzami w sieci.
Rozumiem, że to mogło nią wstrząsnąć, rozumiem ból, gorycz, być może miała poczucie, że wali głową w ścianę.
Nie rozumiem jak mogła zrezygnować z grania.
Nikogo w pobliżu nie było kto powiedziałby Dorota, to trudne, boli, ale zostań?
Nie było żadnego psychologa, który by z nią porozmawiał?
Przecież sportowcy mają psychologów.
Może od pierdół, a nie od ważnych spraw. Nie wiem.
Jest trener, tyle sama wiem, i ten trener nie powie tej kobiecie, żeby poszukała pomocy skoro stoi na granicy?
Nikt o nią i jej decyzję nie zawalczył?
Nie wiem.

Dzisiaj słyszę, że pojawiły się poważne wątpliwości, czy biegaczka biegająca, jest kobietą.
Poważne grona będa to sprawdzać.
Jak? Znowu nie wiem.
Sposób jaki przychodzi mi do głowy… Oj.

Czytam wypowiedzi matki, ojca, babci, siostry, wszyscy mówią – to dziewczyna.
Znamy ją, wychowywaliśmy ją, Caster jest kobietą.

Pominę poniekąd, czyli nie pominę, że jak ktoś startuje w biegach od lat, to przecież nie pojawiła się jak spadająca nieoczekiwanie gwiazda, chyba ktoś ją wcześniej widział.
Są kwalifikacje…
Nie było wątpliwości?
Nikomu się nic nie pojawiło?
Zaczynała kiedyś.
Biegła pierwszy raz.
Drugi.
Tysiąc osiemset dwudziesty trzeci.
Nic?

Trudno mi sobie wyobrazić jej położenie. Widzę upokorzenie. Ciężkie, straszne upokorzenie.

Słucham dziennikarzy, że ona faktycznie… nie za bardzo… Ha ha hi hi…
Mam ochotę nimi wstrząsnać, powiedzieć, że to żywy człowiek, nie kreskówka.
Tak to można mówić o Czesiu, z Włatców Móch.

Jak tak można? Jak to jest możliwe?

Mówię do Niego pomyśl, że masz przed kamerami, dla milionów ludzi potwierdzać, że jestem kobietą, że to wiesz. Że w ogóle jest sytuacja, wymagająca potwierdzenia tego.

Nie chcę sobie wyobrażać, co ona może czuć.

Następny krok, to pytanie czy ktoś jest człowiekiem. Bo jak się przyjrzeć uważnie, to w gruncie rzeczy, nie przypomina?

Pomyślcie tak.
Młoda kobieta do czegoś doszła, startuje, w coraz ważniejszych biegach.
Jeśli, o ile, coś osiągnie to jej uroda wzbudza wątpliwości, ale nie byle jakie.
Pojawia się pytanie, czy ona w ogóle, jest kobietą.

O ile widzę rozwiązanie dla Doroty Świeniewicz, o tyle uważam, że po czymś takim, będąc Caster Semenya, dałabym sobie spokój ze sportem.
Nie poddałabym się badaniom potwierdzającym moją płeć. Nie.

Muszą istnieć jakieś granice.

Myślę o niej, zasypiającej po tym wszystkim, w jakimś pokoju hotelowym. Mną owładnęłyby łzy. Niekończacy się płacz, nad syfem tego świata.

A na syf tego świata, nie ma recepty.

Można się starać chronić siebie, najlepiej jak się da.

Można się starać.

A jeśli przyjdzie tornado równające z ziemią?

Znajdź schron, betonowy.

Nie pozwól ludziom się zabić, bo oni bywają najsłabszym ogniwem.

Jedyna prawda to twoje życie. Twoje wybory. Twoje starania. Twój bieg, czy też krok spokojny,

Posłuchaj swojego oddechu. On jest, więc i Ty jesteś.

Wdech.

Wydech.

Spokój.

Średnia ocena
(głosy: 5)

komentarze

Gretchen

Od przedwczoraj chodzę wściekła z powodu komentarzy o Caster Semenya. Dziś rano gówniarz, tak gówniarz! – to o panu, panie Kuźniar, całkiem wyprowadził mnie z równowagi.
No cholera jasna! Specjaliści od siedmiu boleści ich mać!

Można i nawet należy wyśmiewać i piętnować ewidentne przypadki dopingu. Szprycowania się sterydami, hormonami czy czym tam “chata bogata”. We mnie osobiście największe obrzydzenie wzbudza tzw. doping ciążowy, bo w tym wypadku żadna z tych, pożal się boże, “sportsmenek” nie mogła już wykręcać się, że nie wiedziała co robi, że to ktoś jej coś podał, że to nieświadomie…

Czym innym jest jednak dzieło Natury i to, jak nas stworzyła. Tu nie może być mowy o ludzkiej ingerencji z zewnątrz. Idealnym przykładem będzie tutaj Stanisława (Stefania?) Walasiewicz, która też wiele wycierpiała.

Znalazłam jakiś czas temu ten artykuł na portalu Bieganie.pl.
Wart jest przeczytania. Ważny jest też wywiad z seksuologiem, dr Dulko, zamieszczony pod tekstem o Walasiewicz.

Nie twierdzę, że taki przypadek dotyczy Caster Semenya,. Moim zdaniem, jest to możliwe. Tyle tylko, że psychicznej udręki tej młodziutkiej dziewczyny to nie cofnie. Żadne przeprosiny ze strony tych medialnych ścier nie naprawią krzywdy, jaką jej wyrządzają.

Pozdrawiam wścieknięta.

ps. Pięknie to napisałaś.


Wstawiam link jeszcze raz

Tym razem w najprostszy sposób, bo “tamto” powyżej się nie odpala.
Coś sknociłam. Może teraz?...

http://www.bieganie.com.pl/joomla/index.php?option=com_content&task=view...


Magia

Wynika z tego, co przeczytałam (dziękuję za linkę), że świat nie zgłupiał wczoraj, ale już dawno temu.
Żadna to pociecha.

Nie mogę tego wszystkiego słuchać, nie mogę uwierzyć, w aż taki brak, jakichkolwiek zasad, przyzwoitości.
Ona ma osiemnaście lat… Mam nadzieję, że jest silna na tyle, że nie pozwoli się zniszczyć.

Ten dziennikarski rechot odbije im się potężną czkawką, wcześniej czy później.

Jakie to przewrotne, że sukces chodzi pod rękę z podłością.

Pozdrowienia Magio.


Niestety

Pani Caster Semenya trochę właśnie spadła w tym roku z księżyca.

Nagle nikomu nie znana biegaczka pokazała wszystkim plecy i była liderką list światowych (znaczy wykręciła najlepszy czas w sezonie).

Widziałem jej zwycięstwo w finale w Berlinie i… mam duże wątpliwości. Po prostu w biegu na 800 metrów wygrała o dobre 20 – 30 m nad drugą zawodniczką.

Niestety były już takie przypadki. Choćby biegaczek z NRDówka. I też się mówiło o przewadze męskich hormonów. Czy to już jest granica płci? Tamtym paniom zanikały piersi, rosły wąsy i włosy na klacie. Pewnie do końca nie przestały być kobietami.

Ale pech polega na tym, że to był bieg na 800 m KOBIET, które mają trochę inne czasy niż mężczyźni, bo i wydolność i właśnie hormony inne.

Moim zdaniem słusznie powinno się zbadać ten przypadek.

Inna sprawa, że panowie od sportu różnej maści powinni zachować dużo więcej wstrzemięźliwości. Czasem po prostu to jest chamskie co mówią i jak się zachowują.


Rafał

A ja właśnie pytam, dlaczego wcześniej tych wątpliwości nie było?
Polecam Ci artykuł zalinkowany przez Magię, tam jest sporo informacji.

Poza tym, chyba można by było zrobić te badania w taki sposób i w takiej atmosferze, żeby Caster nie upokarzać?
Ta sytuacja jest bardzo trudna i delikatna, ktoś mógłby o tę dziewczynę zadbać.
Na przykład trzymając język za zębami.


Trzymanie języka za zębami

to podstawa w takich razach.

Ja jednak widzę różnicę pomiędzy wrodzoną niejako niejednoznacznością płci Walasiewiczówny a sterowanym chemicznie zanikiem cech kobiecych w celu osiągnięcia wyników ponadprzeciętnych.

Może pani Caster to jest przykład tej wrodzonej niejednoznaczności i dlatego tak zaskoczyło to światek lekkoatletyczny?

Bo pewnie przechodziła badania antydopingowe i jej nie złapali na stosowaniu koksu.


Rafał

Nie wiem jak jest, nawet nie próbuję zgadnąć, bo zupełnie się na tym nie znam.

Chodzi mi o to, że to jest wstrętne, żeby tak tę dziewczynę traktować.

Przecież nie zaczęła biegać przedwczoraj, prawda?
Odmieniła się nagle?


Rafał

Dziękuję, przeczytałam.

Wynika z tego, że starają się ją chronić, jak mogą. To dobrze.
Szkoda, że dziennikarze się nie starają. Wielka szkoda.

Ciekawe jakie będą odpowiedzi, na te wszystkie pytania…


Rafale

Wtrącę się, pardą.

Nie jestem pewna ale ta dziewczyna była chyba na ubiegłorocznych MŚ Juniorów w Bydgoszczy. Więc tak całkiem to raczej z Księżyca nie spadła. Zakładając, że nic mi się nie pomieszało.

Nie chcem ale zrobiem analogię, być może niesłusznie.
Walasiewiczówna bez jakichkolwiek treningów zakwalifikowała do kadry USA. Ot, przyszła, pobiegła i już...
Nie wiem, jak było z Caster. Ty wiesz?

Patrzyłam wielokrotnie na powtórki tego biegu. Przyglądałam się jej sylwetce.
Nie postawię żadnych pieniędzy, że mogła być na “zwykłych” prochach. Zresztą to dość łatwo wykryć.
Jeśli zaś chodzi o naturalne zaburzenia, to tym bardziej ci, którzy robią sobie “jaja” z tej dziewczyny zasługują na prosty strzał w pysk.

I tyle.


Gre,

“Jakie to przewrotne, że sukces chodzi pod rękę z podłością.”

A ja pesymistycznie zauważę, że to chyba częste i (niestety) normalne, przynajmniej w naszym świecie.

Pozdrówka.

P.S. Dobry tekst, ale nie orientuję się w temacie, więc niekomentowalny znowu dla mnie.

pzdr


To są ciężkie i niepokojące sprawy w sporcie

Postęp medycyny. Masakryczne pieniądze dla zwycięzców tym bardziej znaczące dla tych z najuboższych krajów. Nie śledzę tej sprawy, rażącej przede wszystkim z powodu podważenia tożsamości płciowej biegaczki.
Niepokojący jest zresztą nie tylko wygląd ale i dziwaczna progresja wyników.
Z jednej strony jej godność a z drugiej aspiracje i praca jej rywalek. To też trzeba wziąć pod uwagę.
Grałem kiedyś przeciwko dziewczynom z 1 ligowego klubu w pokazowym meczu piłkarskim. Dziewczyny jak dziewczyny, ale te najlepsze, reprezentantki kraju. O, droga Gretchen! Tak z bliska, jak się stoi na bramce, a sędzia jest pobłażliwy bo he he …kobietki grają. Jak mnie taka kobietka staranowała i swoje po męsku owłosione kolano wpakowała mi w żołądek to się zwyczajnie wystraszyłem.
Te mięśnie, owłosienie, szramy po kontuzjach ten zapach potu, ta furia.
Od tego czasu to ja już taki chojrak nie jestem by łatwo oceniać.

Wracając do wielkiego sportu i jego matactw. Zobacz na ciągły i bezwzględny rozwój medalowy Chin, który zakończył się obfitym olimpijskim żniwem także w LA.
Gdzie są chińscy herosi dzisiaj?
Byłaby to tylko hodowla?

Wspólny blog I & J


Jacek

W ubiegłym roku Chiny znalazły się na pierwszym miejscu w klasyfikacji medalowej. Mówię o Pekinie.
Więc tego, no… chińscy herosi są.
:)

Pozdrówka.


To wiem

Rok minął i co?
Gdzie teraz, prawda, święcą tryumfy?
Coś na MŚ mało jakby widoczni…
Wspólny blog I & J


Jejku, Jacek

Nie porównuj letniej olimpiady do MŚ w lekkiej. No co Ty?
Chińczycy nigdy nie święcili jakichś specjalnych tryumfów w lekkiej.
Choć ze dwa rekordy świata w bieganiu należą do Chinek. Ale to już późniejsze czasy niż LA. Sporo późniejsze.


Grzesiu

To, że coś jest częste, nie oznacza, że warto uznać to za normalne.

Każdą rzecz można załatwić, każdy problem rozwiązać, zawsze jednak pojawia się pytanie jak?

Z tego co słyszę, co podrzucił Rafał, to wszelkie ważne organizacje lekkoatletyczne się starają, dziennikarze dworują sobie z jej urody.
To jest niesmaczne, niegodziwe, wstrętne.

Nie znam się na sporcie, podobnie jak Ty, ale zachowania międzyludzkie umiem jakoś tam analizować.

Pozdrowienia Grzesiu.


Jacku

Dziewczyny bywają twardsze od chłopaków i bardziej bezwzględne. Jak taka przyłoży, to koniec świata i okolic. :)

Do czasu wyjaśnienia tej kwestii, powinna panować cisza. Właśnie ze względu na godność tej młodej kobiety.
Jeśli okaże się, że istnieją powody do odebrania jej medalu, to ten medal zostanie odebrany, a rywalki dostaną odpowiedź.

Jednak do czasu rozstrzygnięcia powinna panować cisza, względna przynajmniej.

To, co robią media, jest brzydkie, delikatnie mówiąc.

I wciąż się nadziwić nie mogę, że wszystkim się tak nagle czknęło.
Dopingu nie wykryli, a chyba badali.

Dla mnie wyczynowy sport to jest jakiś rodzaj… no nie wiem… aberracji?
Przepraszam, że tak mówię, ale koszta są ogromne przecież. Ludzkie ceny są wysokie, to mam na myśli.

Chciałam tylko stanąć w obronie człowieka.

Do Chińczyków trudno mi się odnieść, bo naprawdę w ogóle na sporcie się nie znam, nie śledzę, gupia jestem.

Dziękuję za komentarz.


Magia

Jejusiu, Ty się na tym znasz?

Odpadłam.

:)


Szanowna

Cytując tylko:
A na syf tego świata, nie ma recepty.

I dalej:
Nie pozwól ludziom się zabić, bo oni bywają najsłabszym ogniwem.


Panie Marku

Ja wciąż, wbrew wszelkim przesłankom, staram się wierzyć.

Nie mogę jednak udawać, że syfu tego świata nie dostrzegam, i że ludzie bywają najsłabszym ogniwem. Widzę, że tak bywa.

Widzę, jak inni nie widzą.

Nic poradzić na ślepotę ludzką nie mogę. Mogę mieć nadzieję, ale jej też dziwnie coraz mniej… Za to siebie nie lubię, bo nie tak dawno temu, zupełnie inaczej wszystko widziałam.

Naprawdę boli mnie, że trzeba się przed ludźmi bronić. Bo są, niektórzy, jak z kamienia.

Tak łatwo skrzywdzić, tak łatwo.

Odwagi, do naprawienia brakuje. To zbyt trudne.

Wszystko inne jest łatwiejsze.

Nie pozwalam ludziom zabijać siebie, choć walka jest wyczerpująca niekiedy.

Staję w obronie tej dziewczyny niejako solidarnie.

Mój głos, jest tylko oddechem motyla, ale jest.

Pewnie wciąż szukam recepty…


Pani G…!

Jeżeli ktoś Pani obiecywał, że na tym świecie będzie „lekko, łatwo i przyjemnie”, o kłamał. Jak zapewne Pani wie, buddyści od dawna wiedzą, że przychodzimy na ten świat, żeby cierpieć. Każdy ma swój krzyż…

Ja nie rozumiem w ogóle o co jest ta seksistowska wrzawa. Przecież w finale biegu kobiet na NNN metrów 40% miejsc powinno być zarezerwowane dla mężczyzn. W końcu po coś parytety wymyślono, nieprawdaż?

A tak na poważnie, to już dawno pogrzebano ideę barona Piotra de Coubertin, więc przejmowanie się tym co dzieje się wśród gladiatorów, którzy walczą nie o życie, a o kasę, to nie dla mnie.

Z czysto ludzkiego punktu widzenia, to dziewczyny mi normalnie żal.

Pozdrawiam


Pani Magio!

W tym tekście, do którego odnośnik Pani wkleiła jest jedna ewidentna głupota. Organizm kobiety wytwarza testosteron. Niewrażliwość na testosteron niektórych płodów o genomie XY powoduje, że mamy doskonałą (od strony morfologii) kobietę, która jest bezpłodna. (Jedyny mankament, to w jamie brzusznej jądra.)

Jak autorytet, fachowiec, rypie się w takiej sprawie, to co sądzić o reszcie wspomnianego tekstu?

Pozdrawiam


Gretchen

Czas przeszły.
Powiedzmy, że kiedyś się znałam. To było w czasach, w których zwolnienie lekarskie z WFu było uznawane za obciach. Przez rówieśników. Znaczy, to było daaaawno temu. :)

W tym temacie, który być może dotyczy Caster, jestem szczególnie wyczulona.
W mojej klasie, w szkole średniej była taka dziewczyna; średni wzrost, szerokie barki, wąskie biodra, więcej niż ślady zarostu i na dodatek… puszysta. Choć może lepszym określeniem byłoby – masywna.
Z drugiej strony, tej psychicznej – delikatna, jak puch. Pod tym względem, ja i moje inne koleżanki byłyśmy zdecydowanie bardziej męskie.

To, co ona przeżywała przez kilka miesięcy w I klasie to była masakra. Nieustannie ktoś ją upokarzał, a ona chlipała po kątach…

Najpierw tłumaczyłyśmy idiotom i idiotkom, że tak nie można, bo to przecież nie jej wina jak wygląda. Później, tłumaczenie zamieniło się w bijatykę werbalną. Znowu bez skutku. Sprawę załatwiły “kocówy” na kilku obozach. Sportowych.

I jeszcze coś a’propos Misi (tak ją nazywałyśmy). Kiedyś, na jakimś zwykłym WueFie, miałyśmy zajęcia z rzutu kulą. Misia podniosła to żelastwo delikatnie, jakby się bała. Stanęła w kole i bez żadnego półobrotu rzuciła tak daleko, że nam wszystkim szczęki opadły. Trenerowi też.
Namawiał ją później długo, żeby się zdecydowała na treningi. Bez skutku. Misia bała się, że “ludzie” będą ją obśmiewać.

Ot historyjka.

Pozdrawiam.


Panie Jerzy

Ale tu najpierw trzeba ustalić kariotyp. Bez wykonania tego badania nie ustali Pan czy mamy do czynienia z 46XX czy 46XY.

Pozdrawiam.

[edit]
Przeczytałam jeszcze raz ten fragment. Tak, ma Pan rację, tu jest błąd.
Nie wiem, może facet pojechał skrótem myślowym, jako że produkcja testosteronu w organizmie kobiety jest minimalna w porównaniu do mężczyzn.


Panie Jerzy

Nie, nikt mi nie obiecywał, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie.
Natomiast zadziwia mnie to do jakiego stopnia może być ciężko, trudno i nieprzyjemnie.

Podobnie, jak Panu, żal mi tej dziewczyny.

P.S. Buddyści nie twierdzą, że przychodzimy na świat po to, żeby cierpieć. Twierdzą, że cierpienie jest naturalnym elementem życia. To trochę co innego.


Magia

Smutna ta opowieść...

Pomyślałam sobie, że inność zazwyczaj jest w jakiś sposób piętnowana.
Albo jest tak, że ta Twoja inność, latami wyśmiewana, w końcu przynosi Ci coś pozytywnego i nagle wszyscy o niej zapominają, czasem nawet nagle zaczynają lubić.

Albo, dopiero wtedy kiedy coś się uda, inni inność dostrzegą, i spróbują Cię zdyskredytować.

Ta Twoja historia jest smutna, bo Misia odebrała sobie coś być może, ze strachu przed ludźmi. Była przewidująca, ale…

No właśnie.

Pozdrowienia.


Gretchen

Smutno, to było patrzeć na zaszczutą dziewczynę, która nie potrafiła sama poradzić sobie z debilami. Ale od czego są przyjaciele… ;) nawet jeśli wymuszają (dosłownie) na “dziczy” odstąpienie od ataków.

Miśka świetnie sobie radzi. Oprócz niesamowitej siły rzutu została obdarzona innymi zdolnościami. Znalazła swoją Drogę. Jest fantastyczną, spełnioną kobietą.
Co z tego, że z wąskimi biodrami i szerokimi barkami?...

Pozdrowionka.


Magia

Bo to każdą historię można na kilka sposobów opowiedzieć. :)
Jaki piękny happy end!


Pani Magio!

Staram się czytać uważnie.

Pani historia o Misi jest urzekająca.

Pozdrawiam


Pani G…!

Nie będę upierał się przy mojej wersji, choć ja tak buddyzm odebrałem. Może to być kwestia tłumaczenia lub akcentów. :)

Pozdrawiam


Ta historia,

co ją Magia opowiedziała, to mi się z pewnym odcinkiem, świetnego zresztą, serialu “Boston Public” kojarzy.
Tylko tam bohaterka zdecydowała się chyba zapasy/judo(?) trenować, ale historia skończyła się akurat tragicznie.

Gre, no pewnie że częste rzeczy nie powinny byc uznawane za normalne, acz ja tego słowa w ogóle nie lubię, “normalne” napisałem w tym znaczeniu, że powszechne cos jest, nie że akceptowane i pozytywne.


Panie Jerzy

I chwała Panu za to uważne czytanie.

Historia Miśki teraz może wydawać się urzekającą, bo znalazła swoje szczęśliwe zakończenie. Ale dopowiem do niej coś jeszcze.

Po maturze umówiliśmy się, że będziemy spotykać w klasowym gronie nie rzadziej niż co pięć lat. I tak było. Czasem częściej niż co pięć, w miarę możliwości.

To było w 15 rocznicę matury. Powiedzmy, że wypiliśmy o jeden kieliszek wina za dużo. Miśka, ze łzami w oczach opowiedziała nam jak wtedy (w I klasie szkoły średniej) była blisko próby samobójczej. Opowiadała, jak później, krok po kroku (często nieświadomie) dodawaliśmy jej odwagi i jak zdecydowała się w końcu powalczyć o siebie.

Panie Jerzy, wielu z nas nie mogło wykrztusić z siebie jednego słowa.
Żadne z nas nie zdawało sobie sprawy, że wtedy było tak blisko tragedii.

Pozdrawiam.


Pani Magio!

Życie lubi nas zaskakiwać…

Pozdrawiam


Panie Jerzy

Buddyzm to skomplikowana sprawa, jak każda religia.

Cierpienie to tylko pewien stan, który wynika z nas, z naszego przywiązywania się do spraw, o których buddyści mówią, że są tylko niewiele znaczącym mirażem .
Pewnie mają rację, ale nie każdy zaraz i od razu, staje się buddą, choć każdy właściwie nim jest.

Cierpienie w buddyźmie nie jest ani lepsze, ani gorsze od szczęścia. Jest.
Jest sygnałem, informacją, wiadomością. Zazwyczaj o tym, że coś się w nas zaplątało, że gdzieś popełniliśmy błąd.

Ja nie słyszałam nigdy, żeby wedle nauk buddyzmu, człowiek rodził się i żył po to, by cierpieć, choć chce czy nie, doświadczy cierpienia.
No chyba, że pozna buddę w sobie.

No sam Pan widzi…

:)


Magia

Nosimy w sobie tajemnice, ból, cierpienie, które jeśli pozostaną zamknięte, prowadzą na skraj przepaści.
Staniemy nad nią, zakołyszemy się niepewnie, ale jeśli znajdą się tacy, którzy zza naszych pleców zawołają, pomachają do nas życzliwie, to jesteśmy skłonni się cofnąć.

Z drugiej strony patrząc, nigdy nie wiemy jaki nasz gest, jakie słowo, który uśmiech przyniesie ratunek.

Świadomość, że można na kogoś liczyć, jest bezcenną wartością. Ale liczyć nie tylko wtedy, kiedy środek lata, a słońce wysoko na błękitnym niebie.

Historia Miśki, to historia każdego z nas. Tak myślę.

Czasem wystarczy zadzwonić i zapytać czy lubisz gruszki? ...


Pani G…!

Ja spotkałem się z tym stwierdzeniem przy okazji dyskusji na temat czy nie należałoby wysadzić tego Świata, skoro jest możliwość techniczna. Wtedy właśnie któryś z mnichów powiedział, że nie wiadomo gdzie i w jakiej formie przyjdzie nam cierpieć w takim wypadku, że może to być większe cierpienie niż to, którego doświadczamy. Wtedy właśnie spotkałem się z tym stwierdzeniem…

Pozdrawiam


Panie Jerzy

Ze zdania, które Pan przytacza nijak mi nie wynika, że cierpienie jest istotą życia.

A, że zawsze może być gorzej? No pewnie, że może dlatego wysadzanie świata w powietrze, nie ma sensu.

Pozdrawiam.


Pani G…!

To było powieziane wprost w przytoczonym przeze mnie kontekście.

Pozdrawiam


Panie Jerzy

Zrozumiałam.

I kontekst, i słowa. Nie zrozumiałam tylko tak dalekosiężnych wniosków w odniesieniu do buddyzmu. Nie wiem czy to jest optymistyczny sposób widzenia świata, może nawet można stwierdzić, że nie jest. Ale ileż nadziei dla człowieka niesie.

Przecież cierpienie to tylko wytwór umysłu, zdaniem buddystów.

Inna rzecz, że w buddyźmie nie ma jednej, przyjętej szkoły, nie ma dogmatów, nie ma gotowych rozwiązań. Są jedynie wskazówki.

Są rzeczy właściwie, i zaśmiecające .

Żadnej za to jednoznaczności.

Ale, jak sam Pan powiedział, nikt nie obiecywał, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie.

Pozdrowienia.


Jacku

Sprawa może być z zupełnie innej beczki, również z innej.

Nawet jeśli odbiorą medal, to nie zmienia to mojej oceny zachowania dziennikarzy.

O!


Dziennikarze

mają poluzowane w głowach.
Jasne, że błysnęli głupotą i chamstwem, ale to nic osobliwego.
Skoro nikt nie wymaga od nich niczego nadzwyczajnego, sądzą że wystarczy być.
Problemy moralne?
Etaty w mediach tną! – To jest problem moralny!
Jeden dziennikarz, który pisze tak, jakby był ostatnim deklem i każdym wpisem na blogu potwierdza moją o nim opinię, negocjuje kontrakt na red. naczelnego dość dość gazety.
Myślałem żart – a guzik żart. Real
I co się potem dziwić?

Wspólny blog I & J


Jacek

Dlatego napisałam ten tekst, że ja właśnie wymagam i dziwić się nie przestaję.

O ile zaistniały jakiekolwiek okoliczności uzasadniające odebranie medalu, trzeba to zrobić, ale najpierw je wyjaśnić.
W żadnym razie nie można się natrząsać z jej fizyczności.

A znalazłam takie cuś :

http://www.tvn24.pl/-1,1616546,0,1,juz-dwa-razy-udowodnila—ze-jest-kob...

P.S. Który dziennikarz?


Gretchen

a jednak – okazuje się, że Caster zajmuje się enerdowski spec od dopingu


Dymitrze

Dobrze, rozumiem, ale czy to daje komukolwiek przyzwolenie do naśmiewania się z niej?

Czym innym są wątpliwości wymagające wyjaśnienia, czym innym ludzka małość.


Panie Dymitrze!

Ona nie jest oskarżana o doping, więc Pańska uwaga jest zwykłym czepianiem się.

Pozdrwiam


@

Gretchen, oczywiście nie daje.

Panie Jerzy, podziwiam Pańską wiarę w enerdowską myśl trenerską.


Panie Dymitrze!

Jeśli dziewczyna jedzie na koksie, to trener ma tu dużo do wyjaśnienia. Proszę mi jednak powiedzieć co on ma wspólnego z podejrzeniem jej o bycie mężczyzną?

Natomiast myśl trenerska w sporcie wyczynowym wisi mi i powiewa w girlandach i festonach.

Pozdrawiam


Gretchen i panie Jerzy

Napisałam kilka tygodni temu, że: “Patrzyłam wielokrotnie na powtórki tego biegu. Przyglądałam się jej sylwetce.
Nie postawię żadnych pieniędzy, że mogła być na “zwykłych” prochach. Zresztą to dość łatwo wykryć.
Jeśli zaś chodzi o naturalne zaburzenia, to tym bardziej ci, którzy robią sobie “jaja” z tej dziewczyny zasługują na prosty strzał w pysk.”

Raport komisji IAAF wyciekł do prasy. Wszystko wskazuje na naturalne zaburzenia, czyli na hermafrodytyzm.

Kłaniam się Wam nisko.


Magia

Słyszałam o tym wczoraj, że badania wykazały hermafrodytyzm.

Decyzją IAAF, jak donoszą media, medal nie zostanie jej odebrany.

Kilka osób powinno się wstydzić...

Pozdrowienia.


Gretchen

To biegał obojniak rywalizując z kobietami.
Jeśli ktos wierzy, ze w RPA, tamtejsza federacja nie miała mozliwości sprawdzenia stanu faktycznego, albo jest rasistą albo idiotą.
caster była świadomą oszustką i tylko głupowatej poprawności zawdzięczać możemy ,że oszukane przez nia współzawodniczki nie znajda oficjalnej satysfakcji.
Wstyd.

Wspólny blog I & J


Panie Jacku!

Nie wiedziałem, że z Pana jest seksista. Dlaczego kobiety mają biegać tylko z innymi kobietami, a nie z hermafrodytami lub mężczyznami? A tak poważnie, to jeśli ona się czuje kobietą, to nie ma w tym żadnego oszustwa.

Przy określaniu płci proponuję poprzestać na pierwszorzędnych cechach płciowych. Nie sądzę, by jakikolwiek mężczyzna chciał pozbyć się swoich klejnotów, żeby wygrać zawody dla kobiet.

Pozdrawiam


Nooo

to w takim razie trzeba skończyć z segregacją płciową w sporcie:P


Panie Dymitrze!

40% miejsc w finale zarezerwować dla przedstawicieli każdej płci. :)

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość