Co dalej z „ustawą o bratniej pomocy”?

Wniosek o uchylenie „ustawy 1066” złożył niedawno klub Kukiz'15. Nic nie stoi na przeszkodzie, by PiS ten wniosek poparł.

Ustawa_1066_400px.jpeg

Przyznam się, że fakt, iż wciąż obowiązuje słynna „ustawa 1066” (zwana tak od numeru druku sejmowego), funkcjonująca również w potocznym obiegu jako „ustawa o bratniej pomocy” jest dla mnie co najmniej niezrozumiały. Przypomnijmy, iż akt prawny, którego oficjalna nazwa brzmi „Ustawa z dnia 7 lutego 2014 r. o udziale zagranicznych funkcjonariuszy lub pracowników we wspólnych operacjach lub wspólnych działaniach ratowniczych na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej” został jednomyślnie oprotestowany przez ówczesną opozycję i sprzyjające jej media, jako że nadaje zbyt daleko idące uprawnienia funkcjonariuszom obcych służb mogącym potencjalnie operować na naszym terytorium. Warto przytoczyć tu wyniki głosowania sejmowego. Spośród 120 głosujących posłów PiS, 119 głosowało „przeciw” i tylko jeden „za”. Solidarna Polska – spośród 15 głosujących wszyscy byli przeciw. Ten jeden rodzynek z klubu PiS głosujący za ustawą, to poseł Piotr Pyzik – trudno orzec, czy wyłamał się świadomie, czy zwyczajnie się pomylił, w każdym razie nie zaszkodziło mu to w reelekcji. No a teraz, jakkolwiek paradoksalnie by to nie zabrzmiało, wychodzi na to, że w PiS względem „ustawy 1066” obowiązuje „linia Pyzika”. Proszę, jaki wpływowy…

„Ustawę o udziale zagranicznych funkcjonariuszy…” Platforma przedstawiała jako wykonanie prawa unijnego. Owszem, jest „klauzula solidarności” sformułowana w Tytule VII „Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej”, która zakłada udzielenie pomocy krajom członkowskim na wniosek ich władz politycznych w przypadku zagrożenia terroryzmem, klęski żywiołowej lub katastrofy spowodowanej przez człowieka. Tyle, że ustawa idzie znacznie dalej, co było zresztą stałą praktyką poprzedniej władzy – pod pozorem „wdrażania”, „dostosowywania”, tudzież „implementacji” reżim PO przemycał różne siuchty zasłaniając się uniwersalnym wytłumaczeniem „wymogów unijnych”. Tak jest i w przypadku „ustawy 1066”. Mówi ona bowiem np. w Art. 2 o „wspólnych operacjach” prowadzonych w związku ze zgromadzeniami, imprezami masowymi lub podobnymi wydarzeniami (…) w celu ochrony porządku i bezpieczeństwa publicznego oraz zapobiegania przestępczości”. Oznacza to w przełożeniu na normalny język wezwanie „bratniej pomocy” do tłumienia demonstracji. Ustawa powołuje się tu na decyzję Rady Unii Europejskiej 2008/617/WSiSW z dnia 23 czerwca 2008 r., tyle że we wspomnianej decyzji jako żywo nie ma o „zgromadzeniach” ani słowa. Jest jedynie ogólne sformułowanie o „sytuacji kryzysowej” (popełnienie przestępstwa stanowiącego poważne, bezpośrednie zagrożenie fizyczne dla osób, majątku, infrastruktury, instytucji państwowych) – przy czym, owa „sytuacja kryzysowa” ma zastosowanie „w szczególności” do terroryzmu.

Co więcej, Art. 9 „ustawy 1066” daje zagranicznym funkcjonariuszom prawo do „wwozu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej i posiadania broni palnej, amunicji i środków przymusu bezpośredniego”, „użycia lub wykorzystania broni palnej w sposób i w trybie określonych w ustawie z dnia 24 maja 2013 r. o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej” a także szereg innych uprawnień zarezerwowanych przedtem dla polskich służb. Przy czym, w przywoływanej decyzji Rady jest mowa jedynie o działalności obcych „jednostek interwencyjnych” w zgodzie z prawem „zapraszającego” państwa członkowskiego. Nigdzie nie ma sformułowanego obowiązku zrównywania uprawnień służb obcych z krajowymi – a takie zrównanie de facto wprowadza „ustawa o bratniej pomocy”!

Przepraszam za ten nieco hermetyczny, prawniczy język, ale trudno omawiać tego typu zagadnienia bez odwołania się do właściwych aktów prawnych. Generalnie, rzecz w tym, że „ustawa 1066” dalece wykracza poza obowiązujące regulacje europejskie, które jakoby ma „implementować”. Stwarza za to idealną podkładkę do obcej interwencji – i to niekoniecznie na „wniosek” polskich władz, jako że unijne instytucje systematycznie poszerzają swe uprawnienia z pominięciem traktatów, metodą uzurpacji. Taką bezprawną uzurpacją jest chociażby słynna „kontrola praworządności” zainicjowana przez Komisję Europejską na podstawie napisanej samowolnie procedury – bowiem traktaty takowego prawa Komisji Europejskiej nie przyznają! W tym kontekście, a także biorąc pod uwagę formułowane wobec Polski pogróżki „użycia siły”, utrzymywanie ustawy wprost „zapraszającej” interwentów w nasze granice i zrównującej ich z polskimi służbami oznacza realne zagrożenie dla suwerenności – sami prosimy się o kłopoty.

Wniosek o uchylenie „ustawy 1066” złożył niedawno klub Kukiz'15. Nic nie stoi na przeszkodzie, by PiS ten wniosek poparł – bo chyba stanowisko Prawa i Sprawiedliwości przez ostatnie dwa lata się w tej sprawie nie zmieniło? Nie zmieniło się, prawda?

*

A poza tym:

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Zapraszam na „Pod-Grzybki” ———-> http://www.warszawskagazeta.pl/felietony/gadajacy-grzyb/item/3292-pod-grzybki

Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 04 (29.01-04.02.2016)

Średnia ocena
(głosy: 1)

komentarze

Panie Piotrze!

Mam nadzieję, że między jednym a drugim obdarowywaniem mieszkańców, obywateli itd., władza znajdzie czas na znowelizowanie tego g…a.

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


@JM

Najlepiej “znowelizować” metodą uchylenia w całości.

pozdrawiam

Gadający Grzyb


Panie Piotrze!

Problem może tkwić w konieczności zaimplementowania tego g…a do prawa krajowego.

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


@JM

Więc zaimplementujmy to co faktycznie jest w dyrektywie bez dodatków.

pozdrawiam

Gadający Grzyb


Panie Piotrze!

Tak, lub obudujmy to tak, by nie działało. :)

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


Subskrybuj zawartość