„Pomysły rodem z Budapesztu” jednak przejdą?

Nową władzę czeka w relacjach z bankami stan permanentnej zimnej wojny – i nie ma co się łudzić, że będzie inaczej.

Oligarchia_finansowa.jpg

„- Pomysły rodem z Budapesztu tutaj nie przejdą” – grzmiał w 2012 r. z sejmowej mównicy Jan Vincent „no PESEL” Rostowski. Czytelnicy obdarzeni co lepszą pamięcią może kojarzą tę sytuację, ale na wszelki wypadek przypomnę. Otóż Platforma rozpaczliwie poszukując pieniędzy forsowała wtedy „chwilową” podwyżkę VAT z 22 na 23 proc., co miało przynieść budżetowi państwa ok. 5 mld zł dodatkowych wpływów. Z kolei Prawo i Sprawiedliwość zgłosiło projekt podatku bankowego od aktywów w wysokości 0,39 proc., który skutkować miał wpływami w identycznej wysokości pochodzącymi od banków, zakładów ubezpieczeń i funduszy inwestycyjnych. Oczywiście, opozycja została przegłosowana, podwyżka VAT, zgodnie z przewidywaniami nie okazała się bynajmniej „tymczasowa”, natomiast dziura w ściągalności tego podatku systematycznie powiększała się z roku na rok, sięgając w 2015 r. wg niedawnych wyliczeń firmy doradczej PwC 3 proc. PKB, czyli 53 mld zł. Podatek bankowy trafił do kosza.

I ta właśnie inicjatywa, która wówczas tak rozemocjonowała bankowego lobbystę na stanowisku ministra finansów, dzisiaj powraca – zgodnie zresztą z zapowiedziami z kampanii wyborczej. Do marszałka Sejmu trafił niedawno poselski projekt ustawy o podatku od instytucji finansowych. Wedle założeń, podatek dla banków naliczany ma być miesięcznie w wysokości 0,0325 proc., co w skali roku da 0,39 proc. Z kolei podatek od firm ubezpieczeniowych wynieść ma 0,05 proc. miesięcznie, czyli 0,6 proc. rocznie. Wedle słów szefa sejmowej komisji finansów Wojciecha Jasińskiego, podatek przynieść ma budżetowi 5-6 mld. zł rocznie. Z kolei minister rozwoju Mateusz Morawiecki szacuje większą rozpiętość – od 3 do 6 mld. zł. Z podatku będą wyłączone instytucje o aktywach mniejszych niż 4 mld zł, nie obejmie on również funduszy inwestycyjnych, co stanowi znaczące złagodzenie w stosunku do pierwotnych planów (daniny unikną dzięki temu np. małe banki spółdzielcze i SKOK-i). Ponadto PiS wycofało się z pomysłu opodatkowania transakcji finansowych (koncepcja ta była rozważana jako rozwiązanie alternatywne). Podatek bankowy miałby obowiązywać już od 1 lutego 2016.

Chciałoby się powiedzieć – wreszcie. Do tej pory bowiem bankierzy, będący we własnych oczach solą ziemi oraz koroną wszelkiego stworzenia, mieli w Polsce istne Eldorado – włącznie z rządami na swych usługach. Sektor bankowy rok w rok notował rekordowe zyski, aż po pułap 16 mld zł w 2014. To nie tylko efekt bezlitosnego dojenia „frankowiczów”, czy ofiar „polisolokat”, ale również jednych z najwyższych w Europie prowizji i opłat bankowych. Według raportu Goldman Sachs z 2014 zajmujemy pod tym względem 4 miejsce – opłaty i prowizje stanowią 27 proc. łącznych przychodów banków w Polsce – wyżej plasują się jedynie Austria (29 proc.), Portugalia (35 proc.) i Włochy (36 proc.). Te horrendalne haracze dały zresztą asumpt analitykom Goldmana do obniżenia rekomendacji większości banków z „neutralnej” na „sprzedaj”. Powód? Uznano, że w żyłowaniu klientów polski sektor doszedł do ściany i zwyczajnie nie da się więcej wycisnąć. Nic dziwnego, skoro w samym 2014 przychody tego typu dały 13,51 mld zł – i to przy stale malejących kosztach działalności.

Krótko mówiąc, banki mają się czym dzielić. Jednak nawet opisana wyżej, stosunkowo łagodna wersja podatku, spotkała się z miejsca ze skrajnie negatywną reakcją finansowego lobby. Nową władzę czeka więc w relacjach z bankami stan permanentnej zimnej wojny – i nie ma co się łudzić, że będzie inaczej. To kwestia pokazania kto tu rządzi – jak na Węgrzech, gdzie banki zamroziły akcję kredytową (spadek o 30 proc.) i Orban od przyszłego roku zamierza analogiczny podatek obniżyć. U nas z kolei Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich już wcześniej odgrażał się, że „przestrzeń dla podatku bankowego nie istnieje” – charakterystyczny dla przedstawicieli branży wykwit bezczelności. Zamiast podatku bankowego proponował podwyżkę CIT, co przy wysublimowanych metodach „optymalizacji” było rzecz jasna zwykłym mydleniem oczu. Oczywiście pojawia się stały repertuar gróźb i szantaży w rodzaju podwyżki kosztów usług bankowych, ograniczenia kredytów, obniżenia tempa wzrostu PKB – i to w sytuacji, gdy wg Pawła Szałamachy, opodatkowane aktywa mają być liczone z pominięciem funduszy własnych banków, będących podstawą akcji kredytowych. Ba, Cezary Mech podaje (inf. za portalem wGospodarce.pl), że jeszcze na przedwyborczym posiedzeniu Rady Rozwoju Rynku Finansowego prezes ZBP postulował m.in. obniżenie opodatkowania produktów bankowych i ograniczenie uprawnień KNF. Pokazuje to, jak pewnie czują się bankierzy w roli władców polskiej gospodarki. Wygląda na to, że nadzór finansowy, UOKiK i rząd będą miały pełne ręce roboty. Tę batalię jednak zwyczajnie trzeba wygrać i w znacznej mierze będzie to pojedynek siły woli – sytuacja w której banksterski ogon kręci psem na dłuższą metę jest nie do pomyślenia, bo koszta takiego stanu rzeczy ponosimy wszyscy.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Zapraszam na „Pod-Grzybki” ———-> http://www.warszawskagazeta.pl/felietony/gadajacy-grzyb/item/3022-pod-grzybki

Na podobny temat:

http://www.blog-n-roll.pl/pl/kres-bankowej-samowoli

http://niepoprawni.pl/blog/346/budapeszt-czy-ateny

Artykuł opublikowany w tygodniku „Gazeta Finansowa” nr 50 (11-17.12.2015)

Średnia ocena
(głosy: 1)

komentarze

Panie Piotrze!

A dopuścić wolną konkurencję na rynku bankowym i ubezpieczeniowym?

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


Z okazji Świąt oraz Całkiem Nowego Roku

GG dostał od Maszyny TXT specjalną, osobną rubrykę na SG, z której link prowadzi do wykazu wszystkich notek w ostatnich 12 miesiącach. Powodem tego wyróżnienia, wbrew pozorom, nie jest przyznanie przez Maszynę nagrody za wytrwałość blogową na tym w zasadzie (i w kwasie) kompletnym pustkowiu (za co nagroda jakaś się należy pewnie i tak), ale konieczność uratowania widzialności twórczości innych, (znacznie) mniej aktywnych bywalców. Maszyna ma nadzieję, że nikt się nie obrazi, a niektórzy może nawet się ucieszą. Wszystkiego dobrego Wszystkim w Nowym Roku!


@JM

Nie da się, bo to mafia doskonale rozumiejąca wspólnotę interesów.

pozdrawiam

Gadający Grzyb


@Maszyna TXT

Z podziękowaniem – fakt, cokolwiek zasłaniałem swoją produkcją teksty innych autorów :) Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!

pozdrawiam

Gadający Grzyb


Panie Piotrze!

Ja nie mówię o dopuszczeniu innych podmiotów do zamkniętego rynku banków, firm ubezpieczeniowych i kolegów. Ja jestem za zniesieniem jakichkolwiek wymagań dotyczących kapitału, tak bym ja z Panem mógł założyć bank i ubezpieczalnię, z kapitałem zakładowym 100 zł (po 50 zł od głowy). Gdyby Pan chciał zaszaleć, to może być po 100 zł od głowy. To powinien być nasz problem jak przekonać ludzi do korzystania z naszych usług, a nie państwa…

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


@JM

Skończyłoby się jak z “bezpieczną kasą oszczędności” Grobelnego – tylko na masową skalę.

pozdrawiam

Gadający Grzyb


Panie Piotrze!

Bezpieczna Kasa Oszczędnościowa była raczej wyjątkiem potwierdzającym regułę niż regułą.
Oczywiście część przedsięwzięć byłaby czystą hochsztaplerką i byłaby prowadzona nieuczciwie. Niemniej większość by była robiona przez ludzi uczciwych. Proszę przyjrzeć się SKOK-om. To jest próba realizacji mojego pomysłu, bez zmiany prawa. Ingerencje państwa i nadzoru bankowego raczej im szkodzą niż pomagają, a spektakularne upadki niektórych (o Wołominie nie wspominając), raczej pokazują walkę z konkurencją przez bankierów niż troskę o klienta.
Ja wierzę w rynek i rozsądek ludzi. Jak ktoś się boi wolnego rynku, to niech poszuka sobie pana i zostanie niewolnikiem…

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


@JM

Niestety, tego typu przedsięwzięcia zakładane bez kapitału nieuchronnie przybierałyby postać piramidy finansowej.

pozdrawiam

Gadający Grzyb


Panie Piotrze!

Niestety nie mogę się z Panem zgodzić. Proszę zainteresować się historią bankowości ze szczególnym uwzględnieniem kas Raiffeisena i Schulzego. Były zakładane wśród niepiśmiennych chłopów i biedoty miejskiej. Teraz ma Pan bank wyrosły z tego źródła. Zatem Pańskie obawy są bezpodstawne i świadczą o skażeniu socjalizmem (państwo musi wszystko regulować).

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


@JM

Zakładali coś w rodzaju kas spółdzielczych? Jeśli tak, to ok, ale chyba wówczas też były jakieś regulacje.

pozdrawiam

Gadający Grzyb


Panie Piotrze!

O historii spółdzielczości kredytowej świetnie pisał w latach 80 Stefan Bratkowski w Gazecie Bankowej, o ile pamiętam. Uregulowania powstawały równolegle do ruchu spółdzielczego…

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


Subskrybuj zawartość