Schoeps i Bauman kontra „zaplute karły reakcji”

W swym oglądzie Armii Krajowej prof. Schoeps w zasadzie powiela optykę ideową młodego kabewiaka Baumana.

Zadyma z wygwizdaniem Zygmunta Baumana przez członków NOP i kibiców przed jego wykładem na Uniwersytecie Wrocławskim nasunęła mi skojarzenia z pewnym epizodem dotyczącym sprawy serialu „Nasze matki, nasi ojcowie”, którym w ramach postkolonialnego kulturkampfu uraczyła nas niedawno TVP. Konkretnie – mam na myśli wypowiedź jednego z konsultantów filmu, prof. Juliusa H. Schoepsa wygłoszoną podczas wywiadu udzielonego dziennikarzowi TVP. Jak pamiętamy, żydowsko-niemiecki profesor podkreślając rzekomy antysemityzm panoszący się w szeregach AK, przyznał zarazem łaskawie, iż „były też dobre ugrupowania, lewicowe, które pomagały Żydom”.

Zastanówmy się, jakież to „dobre” i „lewicowe” ugrupowania mógł mieć na myśli prof. Schoeps, przeciwstawiając je złym AK-owcom? Ani chybi, komunistyczną, pro-moskiewską partyzantkę z GL i AL, rzecz jasna przy optymistycznym założeniu, że pan konsultant jako tako orientuje się w zawiłościach polityczno-organizacyjnych polskiego podziemia w czasach II Wojny Światowej.

Tutaj należy dodać, że zachodnie ośrodki uniwersyteckie, jeśli w ogóle wykazywały zainteresowanie antyniemiecką partyzantką na ziemiach polskich, to przez kilkadziesiąt lat po wojnie skutecznie infekowane były odnośną literaturą sowiecką i peerelowską, operującą właśnie tą uroczą dychotomią, którą lapidarnie przedstawił nam prof. Schoeps – „faszyści” z AK, kontra „dobrzy komuniści” z AL. Wedle tego „czarnego pijaru” AK, to nie tylko „zaplute karły reakcji”, ale również antysemici, szmalcownicy i hitlerowscy kolaboranci. Inna sprawa, że te wszystkie grzechy, metodą przeniesienia zdjęto przede wszystkim właśnie z „bojców” komunistycznych, by przypisać je partyzantce niepodległościowej. Ale tego oczywiście prof. Schoeps, ani inni, podobni mu „konsultanci” wiedzieć nie muszą – bo i na cóż im taka reakcyjna wiedza?

No i w tym miejscu prof. Schoeps spotyka się z prof. Zygmuntem Baumanem, który za młodu w szeregach bezpieki (licznie rekrutującej się m.in. spośród „dobrej, lewicowej partyzantki” z AL) toczył sławetne boje z „reakcyjnymi bandami” (cyt.z raportu: „Przez 20 dni dowodził grupą, która wyróżniła się schwytaniem wielkiej ilości bandytów”), by na starość uwodzić zachodnie salony opowieściami o „ponowoczesności”. Obaj są wytworem tej samej, przeżerającej cywilizację Zachodu, a zaprojektowanej w Moskwie, formacji intelektualnej. Oczywiście z tą różnicą, że Bauman formację tę odebrał z pierwszej ręki, a następnie sam ją współtworzył, zaś Schoeps jest jej obiektem docelowym, produktem finalnym, jako oczadziały lewicowy liberał, nasączony po dziurki w nosie zasuflowaną mu propagandą wykoncypowaną pod kątem zachodnich „użytecznych idiotów” w murach Łubianki.

Zwróćmy uwagę: w swym oglądzie Armii Krajowej prof. Schoeps w zasadzie powiela optykę ideową młodego kabewiaka Baumana. Jestem pewien, że gdyby dane im było pogadać, to doskonale by się zrozumieli – i to nie tylko na gruncie, powiedzmy, wspólnoty etnicznej – ale przede wszystkim powinowactwa ideowego właśnie. Bauman do tej pory przyrównuje krwawą pacyfikację podziemia niepodległościowego przez KBW do „walki z terroryzmem” – i przypuszczam, że prof. Schoeps chętnie by się z nim zgodził. Wywiad udzielony TVP przy okazji filmu „Nasze matki…” dobitnie pokazuje, że człowiek ten organicznie nie jest zdolny do zweryfikowania wdrukowanej mu ponurej legendy AK, nawet w obliczu konfrontacji z niezaprzeczalnymi faktami. To co dobre może pochodzić jedynie od „lewicy”, zaś skoro podczas wojny wydarzyło się tyle zła, to zrozumiałe, że pochodzić może ono jedynie od zezwierzęconych „faszystów” – w tym polskich, antykomunistycznych partyzantów.

Na zakończenie warto dodać, że „faszyzm”, z którym „walka” ostatnio uległa takiemu wzmożeniu na skutek pamiętnego sabatu „Wyborczej”, definiowany jest tutaj w sposób stricte stalinowski – „faszystą” jest ten, kto zostanie wskazany jako faszysta. W stalinowskiej propagandzie w pewnym momencie wedle tego klucza nawet zachodnich socjaldemokratów określano jako „socjalfaszystów”. Tak oto walczący z AK-owskim „faszystowskim” „terroryzmem” major KBW Bauman i piętnujący współcześnie tychże „terrorystów” za „antysemityzm” na bazie wzorców komunistycznej propagandy Schoeps są żywymi dowodami na poparcie tezy, że komunizm ma nieskończoną zdolność do przepoczwarzania się i wyłażenia na powierzchnię w najmniej oczekiwanych okolicznościach.

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Na podobny temat:

http://niepoprawni.pl/blog/287/nasze-matki-nasi-ojcowie-jako-test-zderzeniowy

http://niepoprawni.pl/blog/287/postkolonialny-kulturkampf-ii

Średnia ocena
(głosy: 2)

komentarze

Panie Gadający Grzybie!

Najważniejsze jest powtarzanie, że zarówno włoscy faszyści jak i niemieccy naziści byli/są formacjami lewicowymi i dlatego są tak nielubiani przez bolszewików i ich pogrobowców.

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


@JM

Dodam, że bolszewicy i ich następcy bardzo nie lubią, gdy się przypomina, że Hitler i Mussolini byli ich ideowymi krewniakami ;)

pozdrawiam

Gadający Grzyb


Panie Gadający Grzybie!

Przecież właśnie dlatego używają faszyzmu jako stygmatu. Gdyby mieli uczciwie dyskutować z narodowymi socjalistami i faszystami, to wyszłoby na to, że różnią się w nieistotnych detalach. Dlatego muszą krzyczeć. W dyskusji nie mają szans.

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


Grzybie,

nie można się dziwić liberalno-lewicowym profesorom, bo niestety nie czytają mojego bloga.
Skąd więc mają znać historie, o których pisałem dawno temu?

Partyzantka lewicowa nad losem Żydów nie pochylała się z jakąś szczególną troską.
Przeciwnie, np. na przełomie lat 42/43 w powiecie Kraśnickim jej odział pod dowództwem mjr „Grzegorza” – Korczyńskiego dokonał klasycznego pogromu. Rzecz jasna oszczędzając amunicję, cyt; „pierwszą żydowską ofiarą oddziału był Jankiel Skrzyl, którego wyprowadzono ze wsi do lasu i tam zabito ciosami drewnianego kołka w głowę… po zastrzeleniu Perły Flam (Perła Żurek), umieszczono jej kij w przyrodzeniu…
Łącznie za pomocą broni palnej, granatów, kijów, znalezionych na miejscu narzędzi lub wręcz gołymi rękami (partyzanci GL) zamordowali około 100 Żydów, w większości kobiet i dzieci …”

  • Powyższy komentarz zawiera product placement

Panie Premierze in spe!

Proszę nie używać określenia liberał w stosunku do socjalistów, bo mnie Pan obraża. Poczuwam się do liberalizmu, a socjalizm jest mi obcy.

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


Bez urazy panie Jerzy, proszę wybaczyć,

ale w dobie ponowoczesności, wszyscy jesteśmy liberałami, jedni mniej lub bardziej lewicowymi, a inni konserwatywnymi.
A Pan chciałby sobie zawłaszczyć cały liberalizm świata… Archaiczny podział na lewicę i prawicę odszedł już w niebyt.
Teraz nawet przywódcy Chin Ludowych liberalizują się na wyprzódki, o Władimirze Władimirowiczu – liberale pełną gębą – nie wspominając…
Z tego co się orientuję jedynie niedokształcony jeszcze Grześ posługuje się niegdysiejszymi terminami; lewak względnie prawak… Ale i jemu to wkrótce przejdzie.

Pozdrawiam serdecznie


Panie Premierze in spe!

Bez urazy! Podział na lewicę i prawicę mnie mało interesuje. Mnie interesuje podział na liberałów i socjalistów. Można być socjalistą pobożnym (to jest podobno prawica), można być eurosocjalistą/socjalistą brukselskim (też podobno prawica), można być socjalistą demokratycznym (podobno lewica), można być wreszcie bolszewikiem, faszystą, trockistą czy nazistą. To są wszystko socjalizmy. Natomiast liberalizm jest w opozcji do wszystkich tych socjalizmów.

Można być konserwatywnym liberałem lub postępowym liberałem, ale to nie to samo co liberalni socjaliści. Liberalny konserwatysta Janusz Korwin Mikke wziąłby za twarz społeczeństwo i wprowadzał swój system wartości. Co to ma wspólnego z liberalizmem? Nic, ale można nim sobie twarz wycierać.

Moim ulubionym przykładem jest kwestia przerywania ciąży. Socjalista „postępowy” jest za dopuszczeniem, a czasem za zmuszaniem do tego. Socjalista „konserwatywny” jest za zakazem. A liberał, zależnie od poglądów będzie za obłożeniem tego wysokim podatkiem lub zwolnieniem z podatków. Czy teraz widzi Pan różnicę w podejściu?

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


Ależ drogi panie Jerzy, Pan raczy żartować,

ja miałbym czegoś nie dostrzegać??! Mnie również myślenie nie boli…

Dlatego, jako mało interesujące, pominę nudy liberalnych doktryn politycznych oraz pozafiskalnych funkcji podatku i pod razu przejdę do clou…

Zatem według Pana liberał, to ktoś o światopoglądzie mało istotnym, za to – condicio sine qua non – dysponujący państwowym aparatem przymusu, pozwalającym na ściąganie daniny publicznej.
To ktoś kto, jako szczery wolnościowiec, brzydzi się ustalaniem prawnych zakazów, względnie nakazów, ponieważ do regulacji zachowań społecznych wystarczy mu stosowanie odpowiedniej polityki podatkowej.

W świetle tego ekonomista Hilary Minc, który w drugiej połowie lat 40 wprowadził tzw. domiar – podatek uznaniowy stymulujący to co z jego punktu widzenia było pożądane, był liberałem, jak się patrzy…

W przeciwieństwie do niego kanclerz Niemiec Adolf Hitler był socjalistą, ponieważ nie wierzył w moc (wolnego) rynku i – przykładowo – zamiast obłożyć wysoką akcyzą koszerne artykuły spożywcze przy jednoczesnym zwolnieniu od podatku produkcji Cyklonu B, problem żydowski rozwiązywał drogą administracyjną…

Prawda, że doskonale wychwyciłem różnicę o której Pan pisał?

Pozdrawiam serdecznie


Panie Premierze in spe!

Uśmiałem się jak norka. Co do kiepskiego malarza, to ma Pan rację. Nie był liberałem. Co do niejakiego Hilarego Minca, to niestety nie ma Pan racji. To też był socjalista. Domiar, to nie podatek.

Liberał nie musi dysponować aparatem państwa. Natomiast musi być przekonany o tym, że popychanie ludzi do właściwych zachowań powinno odbywać się poprzez stwarzanie odpowiednich warunków, a nie represje. Ksiądz powinien mówić o grzechu, zbawieniu i wiecznym potępieniu. Natomiast nie powinien tego robić polityk. Co do dziesięciorga przykazań ludzie się raczej zgadzają. Natomiast odnośnie ustalenia, od którego momentu mamy do czynienia z człowiekiem (zapłodnienie vs. urodzenie) zgody nie ma. Dlatego nie ma sensu opodatkowywać morderstwa, a ma sens opodatkowywać przerywanie ciąży.

Wiem, że zwolennika życia niedorobionego nie przekonam, niemniej to pokazuje różnicę pomiędzy liberałem i socjalistą. Nawet tak wolnorynkowym jak Janusz Korwin Mikke.

Odnośnie Pańskich możliwości intelektualnych, to nie śmiem się wypowiadać bez badań, niemniej jestem pewny, że jest Pan „sprytniejszy od przeciętnego misia”. (Z czego to?)

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


Drogi Panie Jerzy,

zrozumiałe jest pańskie twierdzenie, że domiar nie może być podatkiem, ale niech Pan sobie wyobrazi, że doktryna jest przeciwnego zdania.
Dla niej domiar jest jednak formą daniny publicznej.
A, że do doktryn mam zazwyczaj stosunek mocno liberalny, to tylko Pana szczęście… :)))

Załóżmy zatem, że (jak to sobie Pan wykoncypował) domiar jest obowiązkową – nakładaną przez państwo – dolegliwością finansową. Słowem – grzywną.
Wówczas, rzeczywiście, gładkie lico dotychczas liberalnego ekonomisty Minca pokrywa się paskudnym socjalistycznym trądem…

Rzecz jednak w tym, że obojętnie, jak ten domiar nazwiemy; podatkiem czy karą, to i tak pełni on funkcję represyjną.
A ponieważ; i liberał (z Pana koncepcji) i socjalista (z mojej historii) za jego pomocą „popychają ludzi do właściwych zachowań…” oraz „stwarzają odpowiednie warunki”

, to i różnica między nimi w istocie sprowadza się do terminologii…

Gwoli prawdy wypadałoby jeszcze przypomnieć, że stary Minc – tak naprawdę – nie był ani liberałem, ani socjalistą, tylko komunistą- stalinowcem oraz realizatorem powojennej ”bitwy o handel”, której zadaniem było wyeliminowanie z gospodarki sektora prywatnego.
W jej wyniku prywatne sklepy i zakłady rzemieślnicze – obciążone drakońsko wysokimi podatkami – padły, jak muchy

W taki sposób za pomocą podatków, a nie sankcji karnych, stymulowało się kiedyś “właściwe zachowania i stwarzało odpowiednie warunki”.

Ot i przykrość, jak widać Pańska teoria domaga się jeszcze wielu pieszczot, n’est-ce pas?:)))

Pozdrawiam serdecznie


Panie Premierze in spe!

Gdyby moje stwierdzenie wyczerpywało definicję liberała, to pewnie by miał Pan rację. Natomiast ono służy do oddzielenia konserwatystów pokroju Janusza Korwin Mikkego od liberałów. Jak wiadomo, podatkami należy bawić się ostrożnie (pożądane jest kilkuletnie vacatio legis), zaś domiary bolszewi były wymierzane wstecznie i „po uważaniu”.

Zatem umówmy się, że moja „definicja” jest mocno niedoskonał, co Pan wykazał, ale lepsza w tej chwili nie jest potrzebna, bo obaj wiemy o co chodzi.

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


Panie Jerzy,

jeszcze niedawno byłem przekonany, ze JK-M, jako postaci stricte kabaretowej, nie trzeba od nikogo oddzielać...
A teraz obserwując nasza scenę polityczną, nie jestem już tego taki pewien…

Nad definicjami należałoby jeszcze trochę popracować... Intuicyjne rozumienie to za mało.:))

Pozdrawiam


Panie Premierze in spe!

Zdaniem liberała, wolność jednostki kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugostki. :) To nie jest encyklopedia…

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


@All

Ależ doktrynalna dyskusja się zrobiła ;) Przyjmijmy, że są liberałowie klasyczni z tradycji Adama Smitha (podmiotem wolności jest jednostka) i liberałowie socjalni wywodzący się od J. S. Milla (podmiotem wolności jest społeczeństwo). Wolnorynkowcy wywodzą się od pierwszego, a socjaldemokraci (“socjalliberałowie”) od drugiego.

pozdrawiam

Gadający Grzyb


Panie Gadający Grzybie!

Ci drudzy z liberalizmem mają tyle wspólnego, co ja z dynastią chińskich cesarzy.

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


re: Schoeps i Bauman kontra „zaplute karły reakcji”

Nie, po prostu liberalizmy są tak różne, że niekiedy wręcz przeciwstawne sobie ;)
A John Stuart Mill jest wymieniany jako twórca “liberalizmu socjalnego” we wszystkich podręcznikach historii idei.

pozdrawiam

Gadający Grzyb


Panie Gadający Grzybie!

Stosuje Pan typowo lewicowe zaciemnianie tematu. Nazywanie „liberalizmem socjalnym” czegoś, co liberalizmem nie jest, jest takim samym zabiegiem jak nazywanie komuny „demokracją socjalistyczną”. Wiadomo, że nie była to demokracja, ale we wszystkich podręcznikach była tak nazywana. Zatem starajmy się przywracać słowom znaczenie i nazywajmy liberalizmem liberalizm, a nie socjalistyczne ersatze.

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


@JM

Nie ja stosuję, tylko historycy idei przyjęli taką klasyfikację – proszę do nich z pretensjami ;)

pozdrawiam

Gadający Grzyb


Subskrybuj zawartość